Tytuł: Ostatni wielki Kahun
Wydawnictwo: Telbit
Ilość stron: 208
Wydawnictwo: Telbit
Ilość stron: 208
Opis: Bywa, że świadectwo oczu jest tak szokujące, że buntuje się przeciw niemu rozum. Zanim racjonalna bizneswoman Rita Sztangret poznała przystojnego Hawajczyka, wierzyła najwyżej w niejasne przeczucia. Tymczasem historia, która jej się przydarzyła, przystaje do sentencji Williama Szekspira: Są na ziemi i niebie rzeczy, które nie śniły się filozofom...
Recenzja: Książkę przeczytałam już ponad dwa tygodnie temu i muszę przyznać, że idealnie sprawdziła się w swojej roli. Sama zdziwiłam się, gdy okazało się, iż pochłonęłam ją w zaledwie kilka godzin.
"Ostatni wielki Kahun" opowiada losy młodej bizneswomen Rity, która prowadzi dostatnie życie u boku mężczyzny swojego życia. Pewnego dnia kobieta odkrywa prawdziwe oblicze swojego męża i w przypływie impulsu postanawia przez jakiś czas ukryć się na Hawajach, które w dzieciństwie tak jej się podobały. Po dotarciu na miejsce pani Sztangret spotyka Sparka - artystę hawajskiego cyrku, na którego pokazie miała okazję być kilkanaście lat wcześniej. Oboje zaprzyjaźniają się ze sobą i już kilka dni po przyjeździe Rity stają się kochankami...
Tymczasem w firmie zaczynają dziać się różne dziwne rzeczy. Nino - mąż głównej bohaterki - na specjalnych warunkach zatrudnia do pracy swoją kochankę. Po zniknięciu małżonki udaje, że zupełnie nic się nie stało. Ostatecznie umiera i nikt nie wie co tak naprawdę było przyczyną jego zgonu...
Nie widząc innego wyjścia Rita wraca z Hawai prosto na pogrzeb swojego niewiernego męża, a kilka dni później dowiaduje się, że jest podejrzana o jego rzekome zabójstwo. Przez cały czas szuka sposobu by wyrzucić z pracy kochanicę Nino. W końcu jej starania zostają wynagrodzone. Niestety dzień przed Wigilią dom Rity odwiedza wuj Dario, który bez zbędnego wstępu zaczyna do kobiety strzelać...
Muszę przyznać, że Ewa Barańska pisząc "Ostatni wielki Kahun" spisała się na medal. Akcja powieści wciąga czytelnika już od pierwszych stron i nie można się jej wyzbyć aż do samego końca. Autorka pisze ładnym i zarazem ciekawym stylem.
Duże wrażenie zrobiła na mnie również okładka, która według mnie jest wręcz rewelacyjna. Już samo rzucenie na nią okiem sprawiło, że niezwłocznie musiałam zagłębić się w perypetiach Rity Sztangret. Mam nadzieję, iż jeszcze nie raz będę miała okazję sięgnąć po lekturę wychodzącą spod pióra pani Barańskiej.
Moja ocena: 7/10
Choć o Ewie Barańskiej słyszałam wiele dobrego, nie wiem czy sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńA mnie zainteresowała - ciekawi mnie co się tam tak naprawdę stało :)
OdpowiedzUsuńMi się podoba :D Myślę, że sięgnę :D
OdpowiedzUsuńA ja nic jeszcze nie słyszałam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA co mi tam, przeczytam.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Nie lubię jak w książkach ludzie się zabijają... Znaczy zabijają zwykłymi pistoletami, jest masa krwi i huku. Wolę magiczne sposoby:P
OdpowiedzUsuńNiemniej książka może okazać się ciekawa i może kiedyś po nią sięgnę.
Może kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńA mnie kusi ta okładka :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać:) Lubie książki Ewy Barańskiej
OdpowiedzUsuń