Autor: Philip Margolin
Tytuł: Stan oskarżenia
Wydawnictwo: Świat książki
Ilość stron: 350
Tytuł: Stan oskarżenia
Wydawnictwo: Świat książki
Ilość stron: 350
Opis: Peter Hale, młody, zadufany w sobie prawnik, starający się zyskać uznanie palestry, podejmuje się obrony w procesie o milionowe odszkodowanie. Przegrywa jednak proces i traci szacunek ludzi, na których najbardziej mu zależy.
Zmuszony do podjęcia nieatrakcyjnej pracy obrońcy z urzędu w małym miasteczku, ponownie komplikuje sobie życie zawodowe, angażując się w trudną, zagmatwaną sprawę, która przerasta jego możliwości. Dramatyczny przebieg wydarzeń skłania go do refleksji nad sobą i obranym zawodem. Widzi, że zachłanność, egoizm i brak kompetencji mogą kosztować jego klientów życie. I dopiero kiedy doświadczy wewnętrznej przemiany, pojawiają się pierwsze sukcesy.
Recenzja: Szczerze mówiąc nie miałam nawet zamiaru skupiać się nad tą książką. Ba! Nawet nie była na mojej liście lektur do przeczytania. Gdyby nie to, że we Francji skończyło mi się własne zaopatrzenie, to do mojej znajomości z Margolinem w ogóle by nie doszło.
Muszę przyznać, że przez pierwszych kilkanaście stron miałam wielką ochotę odłożyć "Stan oskarżenia" z powrotem na półkę. Nie dość, że główny bohater - początkujący prawnik - chciał pokazać ojcu swoją wielką mądrość, to i język powieści okazał się nieco specyficzny. Dopiero z czasem zaczęłam przyzwyczajać się do nowej sytuacji i później poszło już z górki.
Peter Hale przegrał sprawę, której każdy - szanujący się prawnik nie mógł nie wygrać. Wystarczyła chwila zastanowienia nad sytuacją, a także posłuchanie rad ojca, który prosił syna, by wniósł wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Niestety przez swoją pewność siebie i dumę Peter przegrał i tym samy pozbawił swoją klientkę odszkodowania - od którego zależało życie jej i dzieci.
Z biegiem czasu główny bohater zaczyna dorośleć i wyciąga wnioski z popełnionych przez swoją głupotę błędów. Będąc "prawnikiem z urzędu" początkowo nie jest zadowolony z nowej posady. Kilkakrotnie możemy doświadczyć momentów, w których Peter Hale skarży się na niską pensję, czy też "nie godziwe" warunki mieszkaniowe.
Wszystko do czasu, gdy zostaje poproszony o to, by został obrońcą szwagra swojego najlepszego przyjaciela...
P. Margolin doskonale wczuł się w rolę prawnika i z jeszcze większym profesjonalizmem zaplanował bieg wydarzeń. Nie ma co dziwić skoro zawód przedstawiony w powieści nie jest wcale Margolinowi obcy. "Stan oskarżenia" jest ciekawą książką, jednak nie doszukiwałabym się w niej większych rewelacji. Taki mały przerywnik w czytaniu ambitniejszych dzieł.
Moja ocena: 5/10
Zmuszony do podjęcia nieatrakcyjnej pracy obrońcy z urzędu w małym miasteczku, ponownie komplikuje sobie życie zawodowe, angażując się w trudną, zagmatwaną sprawę, która przerasta jego możliwości. Dramatyczny przebieg wydarzeń skłania go do refleksji nad sobą i obranym zawodem. Widzi, że zachłanność, egoizm i brak kompetencji mogą kosztować jego klientów życie. I dopiero kiedy doświadczy wewnętrznej przemiany, pojawiają się pierwsze sukcesy.
Recenzja: Szczerze mówiąc nie miałam nawet zamiaru skupiać się nad tą książką. Ba! Nawet nie była na mojej liście lektur do przeczytania. Gdyby nie to, że we Francji skończyło mi się własne zaopatrzenie, to do mojej znajomości z Margolinem w ogóle by nie doszło.
Muszę przyznać, że przez pierwszych kilkanaście stron miałam wielką ochotę odłożyć "Stan oskarżenia" z powrotem na półkę. Nie dość, że główny bohater - początkujący prawnik - chciał pokazać ojcu swoją wielką mądrość, to i język powieści okazał się nieco specyficzny. Dopiero z czasem zaczęłam przyzwyczajać się do nowej sytuacji i później poszło już z górki.
Peter Hale przegrał sprawę, której każdy - szanujący się prawnik nie mógł nie wygrać. Wystarczyła chwila zastanowienia nad sytuacją, a także posłuchanie rad ojca, który prosił syna, by wniósł wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Niestety przez swoją pewność siebie i dumę Peter przegrał i tym samy pozbawił swoją klientkę odszkodowania - od którego zależało życie jej i dzieci.
Z biegiem czasu główny bohater zaczyna dorośleć i wyciąga wnioski z popełnionych przez swoją głupotę błędów. Będąc "prawnikiem z urzędu" początkowo nie jest zadowolony z nowej posady. Kilkakrotnie możemy doświadczyć momentów, w których Peter Hale skarży się na niską pensję, czy też "nie godziwe" warunki mieszkaniowe.
Wszystko do czasu, gdy zostaje poproszony o to, by został obrońcą szwagra swojego najlepszego przyjaciela...
P. Margolin doskonale wczuł się w rolę prawnika i z jeszcze większym profesjonalizmem zaplanował bieg wydarzeń. Nie ma co dziwić skoro zawód przedstawiony w powieści nie jest wcale Margolinowi obcy. "Stan oskarżenia" jest ciekawą książką, jednak nie doszukiwałabym się w niej większych rewelacji. Taki mały przerywnik w czytaniu ambitniejszych dzieł.
Moja ocena: 5/10
Nie czuję się zachęcona do przeczytania tej książki. Zresztą nie wydaje mi się, by mogła mnie zainteresować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie czytając jej naprawdę nic nie stracisz...
OdpowiedzUsuńZbytnio też nie zachęcałam do przeczytania tej pozycji, bo jak sama napisałam: gdyby nie brak literatury we Francji, to sama pewnie bym jej nie tknęła.
Ja muszę zrobić sobie dłuuugą przerwę w czytaniu czegokolwiek z wątkiem prawniczym. Zbyt dużo tej tematyki ostatnio w moim życiu ;) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńCzytałam "Nierozerwalne więzi" - świetna książka, potem sięgnęłam po następną tego autora i było dużo, dużo gorzej ;/
OdpowiedzUsuńNie dla mnie. Poza tym nie mam potrzeby czytania książek o takiej tematyce, przynajmniej teraz.
OdpowiedzUsuń@Tucha - Osobiście posiadam na półce jeszcze jedną książkę, tego autora "Po zmroku", jednak nie jestem pewna czy ja przeczytam. Lepiej jest się skupić na bardziej ambitnych książkach.
OdpowiedzUsuńSkoro nic nie stracę nie czytając jej to zajmę się czymś innym ;)
OdpowiedzUsuńNie zainteresowała mnie tematyka tej książki,więc raczej jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie w moim guście. Chociaż kto wie, może kiedyś się skuszę
OdpowiedzUsuńNo cóż... Ani opis, ani Twoja opinia nie zachęcają mnie do lektury :) Do tego jeszcze zupełnie odległa mi tematyka i wiemy już na pewno, że po tę książkę nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńOpis może nawet nawet,ale recenzja mówi mi zdecydowanie nie czytaj. Więc się wstrzymam ;)
OdpowiedzUsuńNic mnie nie ciągnie do tej książki począwszy do opisu skończywszy na twojej recenzji (w sensie, że sama nie polecasz, bo napisana dobrze).
OdpowiedzUsuńhehe ;D ćwiczenia czynią mistrza ;d nad tą recenzją ślęczałam dwa dni więc jako taka wyjść musiała ;d teraz za to na recenzje sobie długo poczekasz bo nie mogę skończyć obecnej książki ;d
OdpowiedzUsuńRecenzja ciekawa. Lecz sama książka nie w moim typie. Nie podoba mi się nawet okładka. Wiem, że książki się po tym nie ocenia, ale ja zawsze patrze (choć trochę) na wygląd. ;) Pozdrawiam :);** czytamy-ksiazki
OdpowiedzUsuńprzeczytajcie "Śpiącą królewnę"
OdpowiedzUsuńtego samego autora wciągająca ;)