poniedziałek, 20 września 2010

Lauren Liebenberg - Smak dżemu i masła orzechowego

"Nyree i Cia O'Callohan mieszkają na dalekiej farmie na wschodzie ówczesnej Rodezji w późnych latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku. W cieniu zwisających pnączy lasu deszczowego Vumba, pod kuratelą dziadka heretyka, przeżywają czarowne dzieciństwo zabarwione afrykańskim pogaństwem, wypaczonym katolicyzmem i tradycją opartą na baśniach braci Grimm. Ich świat rozciąga się do wielkiego ogrodzenia, wzniesionego, by zatrzymać "Terrów", z którymi walczy ich ojciec. Dziewczynki nie mają wielkiego pojęcia o tym, co dzieje się poza ich zakątkiem, do czasu, gdy z zewnętrznego świata przybywa do ich domu "bękart" - osierocony kuzyn Ronin, który na zawsze zatruje ich idyllę..."


Recenzja: Afryka jest przepięknym kontynentem, na którym od lat toczone są różnego rodzaju wojny. Wyszukując informacji w internecie nie raz natchnęłam się na informacje opisujące piekło, które przeżywają mieszkańcy takich państw, jak: Demokratyczna Republika Konga, Liberia, czy też Czad.

Lauren Liebenberg jest debiutującą pisarką, która najmłodsze lata swojego dzieciństwa spędziła w Rodezji, gdzie na własne oczy obserwowała ludzką tragedię. Mimo, że jeszcze jako dziecko opuściła tereny dzisiejszego Zimbabwe, to nie sądzę by kiedykolwiek zapomniała o toczącej się w tamtych czasach wojnie domowej.

"Smak dżemu i masła orzechowego" to książka opowiadająca o losach dwóch sióstr - Nyree i Cia. Dziewczyny w sielskiej atmosferze całymi dniami obserwują otaczający je świat i w zasadzie nie muszą się o nic martwić. Wszystko do dnia, w którym do ich domu wprowadza się osierocony kuzyn Ronin. Wtedy okazuję się, że nic nie jest takie, jak im się do tej pory wydawało...

Muszę przyznać, iż pani Liebenberg wykonała kawał dobrej roboty pisząc swoje dzieło. Nie spotkałam się jeszcze z książką, w której główni bohaterowie nie wydawaliby osądów na temat otaczającej ich rzeczywistości, a także spotykanych na swej drodze ludzi. Wszystko za sprawą Nyree, która w tym przypadku pełniła rolę opowiadającego o wszystkim narratora. Czystą przyjemnością jest czytać lekturę, w której nie roi się od uprzedzeń często towarzyszących dorosłemu człowiekowi.

W lekturze bardzo często możemy spotkać się z wtrąceniami pochodzącymi ze slangu afrykańskiego, do którego na końcu książki został dołączony słownik. Dzięki niemu nie tylko zrozumiałam dokładny sens poszczególnych kwestii wypowiadanych przez główne bohaterki ale także wzbogaciłam swój język, o kilka dodatkowych zwrotów.

Myślę, że Lauren Liebenberg pisząc "Smak dżemu i masła orzechowego" ukazała całemu światu swój geniusz i profesjonalizm. Pomimo braku barwnej akcji książka i tak wciąga swojego czytelnika na całego. Niewątpliwie przysłużyły się temu niezwykle barwne opisy przyrody otaczającej siostry O'Callohan ale i wielki talent autorki.




Smak słowa, listopad 2009
ISBN: 978-83-928234-5-2
Liczba stron: 192
Ocena: 9/10

6 komentarzy:

  1. Od jakiegoś czasu jest na mojej liście do przeczytania ;). Zastanawiam się tylko kiedy wreszcie dotrę do tej pozycji, bo moja lista zamiast stopniowo się zmniejszać robi się coraz dłuższa i dłuższa ;/
    I nienawidzę, gdy słowniczek dają na samym końcu książki, gdzie muszę przerywać w środku zdania i szukać co dane słowo oznacza, jakby nie można było zrobić przypisów pod tekstem :D. Ale wiem, wiem, dla każdego wygodne jest co innego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam to samo :) i też nie lubię tych przypisów czy też się tych przypisów czy też słowniczków na końcu książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa historia. Jeszcze się nie natknęłam na tą książkę, a na pewno zapamiętałabym tytuł, który jest... charakterystyczny i nie zapowiada takiej akcji.
    recenzje-by-kamcia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Również mam ją w planach i już nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam. Cieszę się, że tak wysoka ocena, bo chyba szykuje się coś dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również mi się spodobała ta książka, kiedy czytałam twoją recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam już na liście i to jakiś czas...i zazwyczaj do tej mojej listy to tylko dopisuję, a nie odznaczam. :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy