Tytuł: Spisek Mozarta
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 424
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 424
Opis: Leigh Llewellyn, piękna gwiazda opery i pierwsza miłość Bena Hope'a, prosi go o pomoc w rozwiązaniu zagadki tajemniczej śmierci swojego brata. Oliver zginął podobno wskutek nieszczęśliwego wypadku. Stało się to w czasie, kiedy próbował wyjaśnić okoliczności tajemniczej śmierci Mozarta. Jednak fakty dotyczące wypadku Oliviera dziwnie do siebie nie pasują. Jego notatki ujawniają, że Mozart - szanowany członek loży masońskiej - prawdopodobnie został zamordowany przez odłam stowarzyszenia wolnomularzy. Pewne wskazówki znajdują się w starym liście, który przypuszczalnie tuż przed śmiercią napisał sam kompozytor. Leigh i Ben docierają do płyty ze sfilmowanym rytualnym morderstwem i nagle orientują się, że groźna sekta, ta sama, co za czasów Mozarta, działa nadal. Jej członkowie gotowi są na wszystko, byle tylko utrzymać w tajemnicy swoje istnienie. Od sennych wieżyczek Oxfordu i krętych kanałów Wenecji, przez majestatyczny Wiedeń i ośnieżone góry Słowenii - Leigh i Ben rozpoczynają szaleńczy pościg przez Europę, by odkryć prawdę o liście napisanym przez Amadeusza.
Recenzja: Moja miłość do książek sensacyjnych narodziła się jakiś rok temu. Nie zapomnę chwili, w której wzięłam do ręki "Cyfrową twierdzę" Dana Browna i bez większych oczekiwań zagłębiłam się w lekturze. Byłam nią tak oczarowana, że miałam nie lada minę, gdy po jakimś czasie odłożyłam na półkę ostatnie dzieło tego niesamowitego autora.
W oczekiwaniu na kolejny fenomen literacki postanowiłam przeczytać zapoznać się z twórczością angielskiego pisarza Scotta Marianiego, którego książki już na pierwszy rzut oka były podobne do tych napisanych przez Pana Browna.
W normalnych warunkach pewnie byłabym oburzona schematycznością fabuły, a także powtarzającymi się - u obu autorów - motywami, jednak w tym wypadku w ogóle mi to nie przeszkadzało. No bo i z co tego, że główny bohater po wielu latach ponownie zaczął się spotykać ze swoją dawną miłością. Dużo bardziej naciągany jest już fakt, iż owa miłość okazała się siostrą najlepszego przyjaciela, który niedawno zmarł.
W całości podobał mi się bardzo rozwój akcji. Z tego co pamiętam wynika, że nie znalazłam w książce ani jednego momentu, przy którym czułabym się zmęczona powieścią. Nie odłożyłam "Spisku Mozarta" na półkę aż do czasu, gdy dobrnęłam do końca. Szybka akcja przepleciona z ciekawymi informacjami dotyczącymi stowarzyszenia wolnomularzy, to coś co lubię najbardziej.
Dodatkowo powieść została napisana świetnym stylem, który powoduje, że czytelnik zakochuje się w niej już od pierwszych stron. Swój udział w sukcesie tej książki ma także wydawnictwo MUZA. Wkład pracy włożony w dzieło Scotta Marianiego sprawił, iż w dniu dzisiejszym możemy podziwiać przepiękną okładkę zdobiącą całość.
Z czystym sumieniem polecam "Spisek Mozarta" wszystkim fanom Dana Browna, a także każdemu bez względu na wiek.
Moja ocena: 8/10
Wydaje się bardzo ciekawe. Postaram się ją przeczytać w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję ;)
Sensacja, to zdecydowanie nie to co tygryski lubią najbardziej. Nie mniej recenzja ciekawa :)
OdpowiedzUsuńKsiążki Browna zamierzam czytać (na razie czytałam oczywiście Kod da Nici). Więc może i kiedyś na tą się skuszę.
OdpowiedzUsuń