Na przeczytanie książki autorstwa Rachel Hore - żony pisarza D.J. Taylora - miałam ochotę już od pierwszej chwili, w której zobaczyłam ją wśród listopadowych zapowiedzi wydawnictwa Prószyński i S-ka. Spodobała mi się w niej zarówno okładka, jak i opis znajdujący na ostatniej stronie. Wzbudził on we mnie wiele pozytywnych i zarazem intrygujących emocji, więc czym prędzej przygarnęłam ją do swoich zbiorów.
"Okruchy przeszłości" to historia młodej kobiety, która po tragicznej śmierci swojej matki pozostała pod opieką osamotnionego ojca. Wzajemne stosunki między dwójką bohaterów należały do jak najbardziej poprawnych, jednak brakowało w nich charakterystycznych - dla tego typu zależności - relacji. Mężczyzna po stracie ukochanej żony stał się osobą zamkniętą w sobie, a jego trudny charakter coraz częściej dawał o sobie znać. Po wielu latach takiego życia Fran wyniosła się z domu i zaczęła podróżować z orkiestrami po całym świecie. Muzyka była dla niej ucieczką od problemów dnia codziennego, a także pasją, którą pielęgnowała w sobie od wielu już lat. Pewnego dnia artystka dowiaduje się o poważnym wylewie swojego ojca i czym prędzej postanawia wrócić do swojego rodzinnego miasta. Stan zdrowia pana Morrisona nie wróży niczego dobrego, więc kobieta podejmuje decyzję o pozostaniu w aktualnym miejscu zamieszkania i oferuje pomoc pracownikowi swojego taty, który na czas jego choroby pozostał sam ze wszystkimi obowiązkami... Wspólnie z Zackiem podejmuje się rekonstrukcji strzaskanego witraża z pobliskiego kościoła, który odkrywa przed bohaterką wiele tajemnic...
Niewątpliwie powieść napisana przez Rachel Roche zawiera w sobie wiele cech charakteryzujących literaturę kobiecą. Ponadto jest ona książką pełną uczuć, ciepła, muzyki i lekkiej niepewności, która towarzyszy bohaterom w trakcie trwania fabuły. "Okruchy przeszłość" są raczej spokojną lekturą i na dobrą sprawę nie obserwujemy w niej zbyt wielu zwrotów akcji. Możemy za to zaobserwować sporą grupkę - całkowicie różnych - ludzi, którzy radzą sobie z życiem na swój sposób. Osobiście najbardziej polubiłam Fran, która była na swój sposób osobą naiwną, a także pragnącą miłości i ciepła drugiej osoby. Ilekroć bohaterka wiązała się z kimś i miała nadzieję na szczęśliwy związek, to po jakimś czasie okazywało się, iż wszystkie jej starania od samego początku były skazane na klęskę. Dopiero po przyjeździe do rodzinnego miasta kobieta zaczęła odnajdywać prawdziwą drogę w swoim ziemskim życiu.
Lekturę z czystym sumieniem chciałabym polecić każdemu. Stanowi ona bowiem prawdziwą odskocznię od otaczającej nas rzeczywistości i powoduję, iż na kilka godzin przenosimy się do całkiem innego świata. Dodatkowo książka została napisana przy pomocy naprawdę pięknego języka. Szkoda tylko, że w całości tekstu aż roi się od różnego rodzaju literówek, które momentami przyprawiają czytelnika o zawroty głowy..
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, listopad 2010
ISBN: 978-83-7648-516-4
Ilość stron: 472
Ocena: 8/10
"Okruchy przeszłości" to historia młodej kobiety, która po tragicznej śmierci swojej matki pozostała pod opieką osamotnionego ojca. Wzajemne stosunki między dwójką bohaterów należały do jak najbardziej poprawnych, jednak brakowało w nich charakterystycznych - dla tego typu zależności - relacji. Mężczyzna po stracie ukochanej żony stał się osobą zamkniętą w sobie, a jego trudny charakter coraz częściej dawał o sobie znać. Po wielu latach takiego życia Fran wyniosła się z domu i zaczęła podróżować z orkiestrami po całym świecie. Muzyka była dla niej ucieczką od problemów dnia codziennego, a także pasją, którą pielęgnowała w sobie od wielu już lat. Pewnego dnia artystka dowiaduje się o poważnym wylewie swojego ojca i czym prędzej postanawia wrócić do swojego rodzinnego miasta. Stan zdrowia pana Morrisona nie wróży niczego dobrego, więc kobieta podejmuje decyzję o pozostaniu w aktualnym miejscu zamieszkania i oferuje pomoc pracownikowi swojego taty, który na czas jego choroby pozostał sam ze wszystkimi obowiązkami... Wspólnie z Zackiem podejmuje się rekonstrukcji strzaskanego witraża z pobliskiego kościoła, który odkrywa przed bohaterką wiele tajemnic...
Niewątpliwie powieść napisana przez Rachel Roche zawiera w sobie wiele cech charakteryzujących literaturę kobiecą. Ponadto jest ona książką pełną uczuć, ciepła, muzyki i lekkiej niepewności, która towarzyszy bohaterom w trakcie trwania fabuły. "Okruchy przeszłość" są raczej spokojną lekturą i na dobrą sprawę nie obserwujemy w niej zbyt wielu zwrotów akcji. Możemy za to zaobserwować sporą grupkę - całkowicie różnych - ludzi, którzy radzą sobie z życiem na swój sposób. Osobiście najbardziej polubiłam Fran, która była na swój sposób osobą naiwną, a także pragnącą miłości i ciepła drugiej osoby. Ilekroć bohaterka wiązała się z kimś i miała nadzieję na szczęśliwy związek, to po jakimś czasie okazywało się, iż wszystkie jej starania od samego początku były skazane na klęskę. Dopiero po przyjeździe do rodzinnego miasta kobieta zaczęła odnajdywać prawdziwą drogę w swoim ziemskim życiu.
Lekturę z czystym sumieniem chciałabym polecić każdemu. Stanowi ona bowiem prawdziwą odskocznię od otaczającej nas rzeczywistości i powoduję, iż na kilka godzin przenosimy się do całkiem innego świata. Dodatkowo książka została napisana przy pomocy naprawdę pięknego języka. Szkoda tylko, że w całości tekstu aż roi się od różnego rodzaju literówek, które momentami przyprawiają czytelnika o zawroty głowy..
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, listopad 2010
ISBN: 978-83-7648-516-4
Ilość stron: 472
Ocena: 8/10
Ty mnie wykończysz...;) wpisuję na listę
OdpowiedzUsuńJednym słowem życiowa książka. Chyba nie jestem aktualnie w nastroju, żeby ją przeczytać... Chociaż moje nastroje się bardzo szybko ostatnio zmieniają xD
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że paczka z nią niedługo do mnie dojdzie ;)
OdpowiedzUsuńŁadna, ale mnie nie zainteresowała. Ponadto nie poszukuję lekkiej lektury, bo takich mam caaaałą masę. Może jak mi się skończy zasób ;-)
OdpowiedzUsuńPo raz drugi czytam o tych literówkach... Mam tylko nadzieję, że książka nadrobi treścią. :) Czeka u mnie na półce.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam, jak będę miała okazję. Póki co mój stos książek jest wystarczająco gigantyczny. ;)
OdpowiedzUsuńLotta - gdzieżby chciała... Będę Cię jeszcze ratować.
OdpowiedzUsuńMadeleine - uwierz mi - książka zaczeka na Twój odpowiedni nastrój.
Edith - a ja mam nadzieję, że dojdą do mnie Listy Tolkiena, bo coś ich od miesiąca ponad nie widzę.
Sen Endymiona - ;))
Liliowa - na całe szczęście te literówki nie odznaczają się na całości powieści, ani nie wpływają na jej jakość
Z checią bym ją przeczytała... Jednak nie w tym momencie, nie w tym czasie... ;)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za miłe życzenia ;]
No i powiedz Ty mi, tyle dobrych książek, a kiedy znaleźć na nie czas? Oczywiście spróbuję gdzieś ją znaleźć, ale nie sądzę, żeby udało mi się szybko :(
OdpowiedzUsuńNo nie wiem... Chyba nie mam na nią ochoty. Recenzja jak zwykle świetna ;)
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie. ;)
OdpowiedzUsuńOkładka świetna, ale na książkę nie mam ochoty ;)
OdpowiedzUsuńLeży u mnie na półce i mam nadzieję, że zrobi na mnie podobne wrażenie:)
OdpowiedzUsuńjak dla mnie książka wydaje się zbyt statyczna. może następna bardziej trafi w mój gust :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się robi, jak widzę literkówki :D no ale to nie jest powód, żeby jej nie przeczytać ;)Okładka rzeczywiście dobra
OdpowiedzUsuńTa i poprzednia nie w moim guście ;)
OdpowiedzUsuńheeej, u mnie znowu news ;D
OdpowiedzUsuń[ pamietnik-czytania.blog.onet.pl ]
Przepraszam, że Ci tak spamuję :) mam nadzieję, że jakoś mi wybaczysz ? ;< ;)
Jakoś mnie ciągnie ;) Zerknę po weekendzie do biblioteki choć głęboko wątpię, że ją znajde ;)
OdpowiedzUsuńBędę wniebowzięta jeśli pożyczysz mi Tunele ;) Może kiedyś spotkamy się na mieście, po Nowym Roku ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego Twoje recenzje sprawiają, że mam ochotę sięgnąć po książkę, po która sama nigdy bym nie sięgnęła ;) Tyle książek chciałabym przeczytać a Ty mi dorzucasz następną. Jesteś zUa ;)
OdpowiedzUsuńJeślibym mogła, to już zabrałabym się za czytanie. Twoje recenzje mają coś w sobie ;). A co do literówek - też ich nie lubię. Bardzo niszczą książkę. Tekstowo ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo i kolejna książka wchodzi na listę...
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająca recenzja.