Posiadam w swojej głowie kompletną pustkę i wcale mi się to nie podoba. Oddałabym wszystko za wydłużenie doby o co najmniej kilka godzin, które mogłabym przeznaczyć tylko i wyłącznie na sen. Bywają momenty, w których strasznie brakuje mi czasu dla siebie samej i nie mam ochoty ambitniejsze lektury. W takich właśnie momentach sięgam po utwory z serii Satine i jestem niemalże pewna, że o nic więcej nie muszę się już martwić.
"Poszukiwacz skarbów" zaintrygował mnie swoim opisem i sprawił, że zajęłam się nim w pierwszej wolnej chwili. Opowiada on swoim czytelnikom historię Sarah Fleetwood - mlodej pisarki, która obrała sobie za cel odnalezienie skarbu należącego niegdyś do jej przodków. Kobieta jest pełna optymizmu i z takim właśnie nastawieniem wyrusza na poszukiwanie Gideona Trace'a, z którym było dane jej było współpracować w trakcie pisania książki. Mężczyzna był kimś na wzór specjalisty, który czuwał nad tym, aby podawane przez nią informacje były jak najbliższe prawdy. Mając na uwadze znajomość z tym człowiekiem, Sarah odwiedza go w jego domu i sprawia, że całe jego dotychczasowe życie, wywraca się do góry nogami. Czy bohaterom uda się porozumieć w kwestii odnalezienia legendarnych Kwiatów? Czy kobiecie uda się oswoić swojego nowego partnera?
Muszę przyznać, że strasznie się rozczarowałam tym utworem. Co prawda nie spodziewałam się po niej czegoś ambitnego, jednak to co w niej zastałam totalnie mnie zaskoczyło... Od dość dawna nie spotkałam się z książką, która wywołałaby we mnie aż tyle negatywnych emocji. Zupełnie nic mi się w niej nie podobało, a główna bohaterka pobiła w aspekcie wszelkie rekordy. Cieszę się, że nie była ona tak idealna, jak większość postaci tworzonych przez autorów, jednak to i tak za mało jak dla mnie. Strasznie nie lubię osób, które z charakteru są dokładnie takie same jak Sarah. Z tego powodu męczyłam "Poszukiwacza skarbów" aż tyle czasu i wcale mi nie było śpieszno do ponownego sięgnięcia po lekturę tej powieści. Dodatkowym minusem tej książki był również fakt, że nic się w niej nie działo. Przez ponad dwieście stron nie działo się nic specjalnego, a wszystkie sceny dotyczyły potyczek słownych, które raz po raz wybuchały między Gideonem i jej współpracowniczką. Po obcowaniu z kilkoma pierwszymi, kolejne nie były już dla mnie żadną zagadką i spokojnie mogłabym omijać te momenty, bo i tak bym nic na tym nie straciła.
"Poszukiwacz skarbów" to powieść, która nie zachwyca i z całą pewnością... nigdy do niej nie powrócę. Język, którym posługuje się autorka jest dość pospolity i kiepski, więc sami zdecydujcie, czy macie ochotę na spotkanie z tym utworem. Osobiście bym tego drugi raz nie zrobiła, więc nie wiem, czy w ostatecznym rozrachunku nie sięgną po nią tylko i wyłącznie fani tej autorki i serii Satine.
Wydawnictwo Mira/Harlequin, wrzesień 2011
ISBN: 978-83-2388-143-8
Liczba stron: 208
Ocena: 1/10
"Poszukiwacz skarbów" zaintrygował mnie swoim opisem i sprawił, że zajęłam się nim w pierwszej wolnej chwili. Opowiada on swoim czytelnikom historię Sarah Fleetwood - mlodej pisarki, która obrała sobie za cel odnalezienie skarbu należącego niegdyś do jej przodków. Kobieta jest pełna optymizmu i z takim właśnie nastawieniem wyrusza na poszukiwanie Gideona Trace'a, z którym było dane jej było współpracować w trakcie pisania książki. Mężczyzna był kimś na wzór specjalisty, który czuwał nad tym, aby podawane przez nią informacje były jak najbliższe prawdy. Mając na uwadze znajomość z tym człowiekiem, Sarah odwiedza go w jego domu i sprawia, że całe jego dotychczasowe życie, wywraca się do góry nogami. Czy bohaterom uda się porozumieć w kwestii odnalezienia legendarnych Kwiatów? Czy kobiecie uda się oswoić swojego nowego partnera?
Muszę przyznać, że strasznie się rozczarowałam tym utworem. Co prawda nie spodziewałam się po niej czegoś ambitnego, jednak to co w niej zastałam totalnie mnie zaskoczyło... Od dość dawna nie spotkałam się z książką, która wywołałaby we mnie aż tyle negatywnych emocji. Zupełnie nic mi się w niej nie podobało, a główna bohaterka pobiła w aspekcie wszelkie rekordy. Cieszę się, że nie była ona tak idealna, jak większość postaci tworzonych przez autorów, jednak to i tak za mało jak dla mnie. Strasznie nie lubię osób, które z charakteru są dokładnie takie same jak Sarah. Z tego powodu męczyłam "Poszukiwacza skarbów" aż tyle czasu i wcale mi nie było śpieszno do ponownego sięgnięcia po lekturę tej powieści. Dodatkowym minusem tej książki był również fakt, że nic się w niej nie działo. Przez ponad dwieście stron nie działo się nic specjalnego, a wszystkie sceny dotyczyły potyczek słownych, które raz po raz wybuchały między Gideonem i jej współpracowniczką. Po obcowaniu z kilkoma pierwszymi, kolejne nie były już dla mnie żadną zagadką i spokojnie mogłabym omijać te momenty, bo i tak bym nic na tym nie straciła.
"Poszukiwacz skarbów" to powieść, która nie zachwyca i z całą pewnością... nigdy do niej nie powrócę. Język, którym posługuje się autorka jest dość pospolity i kiepski, więc sami zdecydujcie, czy macie ochotę na spotkanie z tym utworem. Osobiście bym tego drugi raz nie zrobiła, więc nie wiem, czy w ostatecznym rozrachunku nie sięgną po nią tylko i wyłącznie fani tej autorki i serii Satine.
Wydawnictwo Mira/Harlequin, wrzesień 2011
ISBN: 978-83-2388-143-8
Liczba stron: 208
Ocena: 1/10
Książkę możecie kupić na:
Poszukiwanie skarbu - brzmi ciekawie, ale po twojej recenzji nawet gdybym zobaczyła ją w bibliotece, raczej po nią nie sięgnę :/ Trudno, nie wszystkie książki są super.
OdpowiedzUsuńCzytałam jedynie "Przygodę na Karaibach" i po lekturze zniechęciłam się do autorki. Daruję więc sobie kolejne jej "dzieła"
OdpowiedzUsuńSam tytuł i okładka fajne, szkoda że treść marna...
OdpowiedzUsuńO losie... Czytając Twoją recenzję, wnioskuję, że ciekawi tutaj tylko tytuł :P Ale cóż, jak mówi moja poprzedniczka, nie wszystkie książki są super. Tylko zmarnowanego czasu szkoda ;)
OdpowiedzUsuńUuuu aż tak!? Dawno nie czytałam recenzji z taką niską notą.
OdpowiedzUsuńNo to z pewnością nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńwww.recenzje-cherry.blogspot.com