poniedziałek, 11 marca 2013

Matthew Quick - Poradnik pozytywnego myślenia

Na spotkanie z lekturą tej książki, zdecydowałam się niedługo po tym, jak dowiedziałam się, że jej ekranizacja, zdobyła aż osiem nominacji do Oskara. Nie mam zielonego pojęcia, czego się po niej spodziewałam i dlaczego nastawiłam się do niej z promieniującym zewsząd entuzjazmem. Miałam nadzieję, że spotkam się z niebanalną historią, która wzbudzi we mnie wiele pozytywnych emocji i sprawi, że będę o niej myśleć przez kolejnych kilka dni. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna i przez większość trwania powieści, liczyłam strony, które pozostały mi do jej zakończenia. Nie będę jednak wyprzedzać faktów i skupię się na krótkim przybliżeniu fabuły.

Pat to trzydziestoczteroletni mężczyzna, który wraca do domu po kilkuletnim pobycie w zakładzie psychiatrycznym. Główny bohater z uporem maniaka oddaje się ćwiczeniom, które mają mu pomóc w ponownym zejściu się z żoną. Nikt z rodziny nie wierzy w szczęśliwe zakończenie tej sytuacji i robią wszystko, aby załagodzić nieco całość zaistniałej sytuacji. W praktyce okazuje się bowiem, że wszystkie czynności, których podejmuje trzydziestolatek, posiadają ścisły związek z jego ukochaną, a każda próba uświadomienia mu, że związek z Nikki już dawno przeszedł do historii, się otwartą kłótnią i kolejnymi minutami, które spędza on w swojej prywatnej siłowni. Jak dalej potoczą się losy tego mężczyzny? Czy uda mi się uratować swoją miłość, a może w jego życiu pojawi się ktoś trzeci? Jakie niespodzianki czekają na niego po kolacji spędzonej u przyjaciela?

Nie będę ukrywać, że "Poradnik pozytywnego myślenia" to powieść, która strasznie mnie rozczarowała. Zdaję sobie sprawę z mojej surowości i niezadowolenia, jednak Matthew Quick nie pozostawił mi żadnej alternatywy, który skłoniłaby mnie do złagodzenia swojego niezadowolenia. Podczas spotkania z lekturą tej książki, miałam wrażenie, że pierwsze skrzypce odgrywa w niej football amerykański i ciągłe kibicowanie Orłom. Ilekroć starałam się wciągnąć w opowiadaną przez Pata historię i zbliżałam się do momentu, w którym zaczynałam odczuwać przyjemność z obcowania z dziełem amerykańskiego pisarza, tylekroć doświadczałam bolesnego zawodu. Naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że bohaterowie tego utworu byli prawdziwymi fanami tego sportu i jak najlepiej starali się wspierać swoich ulubionych zawodników, ale czy musiało to zostać aż tak wyeksponowane? Czy nie lepiej byłoby sięgnąć po odrobinę rozsądku i pozbawić tę powieść kilku zbędnych okrzyków na cześć Orłów? Powiem szczerze, że sama zrobiłabym to bez zbędnych wyrzutów sumienia. Jestem pewna, że wtedy ta książka zyskałaby na wartości, a czytelnik miałby szansę na całościowe skupienie się na poznawanym tekście. Czy nie okazałoby się to dużo bardziej korzystne?

Nie mogę jednak powiedzieć, że historia stworzona przez Matthew Quicka jest całkowicie bezwartościowa i nie zasługuje od Moli Książkowych na odrobinę uwagi. Do tej pory zastanawiam się nad wydarzeniami, które przyczyniły się do umieszczenia Pata w zakładzie psychiatrycznym. Jestem strasznie ciekawa, czy na miejscu głównego bohatera zachowywałabym się podobnie, a może poszłabym po rozum do głowy i zmieniłabym swoje postępowanie. Mam wrażenie, że trzydziestolatek został wykreowany na człowieka, który zachowuje się niczym kilkuletnie dziecko i nie przyjmuje do wiadomości, że nie wszystko w życiu jest proste. Podczas obcowania z lekturą tej książki, podziwiałam tego mężczyznę za drzemiący w nim optymizm i samozaparcie w dążeniu do wyznaczonego sobie celu. Jestem świadoma tego, że spory był w tym udział stan psychiczny, w którym znajdował się narrator tej pozycji literackiej. Sama nie wiem, czy w ostateczności go polubiłam, czy też pozostał mi całkowicie obojętny. Ciekawą postacią była za to osoba Tiffany, która podobnie jak Pat, przeżyła w swoim życiu naprawdę lepiej i przebywała pod stałym nadzorem najbliżej rodziny. Obcowanie z tą parą stanowiło dla mnie naprawdę miłe doświadczenie i wiele bym oddała, aby dużo częściej mieć do czynienia z tak dopracowanymi portretami psychologicznymi bohaterów.

"Poradnik pozytywnego myślenia" to książka, której nie da się jednoznacznie sklasyfikować. W dalszym ciągu nie jestem pewna, czy podobała mi się lektura tej powieści i czy chciałabym ją polecić innym. Najlepiej będzie jeśli zdecydujecie o tym samodzielnie. Osobiście już nigdy więcej do niej nie powrócę, a wszystko przez nieszczęsny football i pojawiające się co rusz skandowanie. W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że autor zdecydował się na tego typu zagranie. Istnieje cień szansy, że miało ono służyć jakiemuś większemu celowi, które nie udało mi się odkryć i należycie docenić. Podobnie jest zresztą ze zwiastunem filmu, który został nakręcony na podstawie tej lektury. Zdaję sobie sprawę z tego, że być może nie oddaje on całego uroku ekranizacji, jednak po kilkukrotnym zapoznaniu się z jego treścią, stwierdziłam, że wcale mnie do niej nie ciągnie. Zapewne obejrzę ją za jakiś czas i wtedy wyrobię sobie zdanie na temat tej produkcji. Trzymam kciuki za to, aby okazała się ona dużo ciekawsze, niż jej pierwowzór. Muszę przyznać, że byłabym tym faktem bardzo usatysfakcjonowana!

Wydawnictwo Otwarte, marzec 2013
ISBN: 978-83-7515-264-7
Liczba stron: 380
Ocena: 6/10

20 komentarzy:

  1. Adaptacja jest wspaniała, ale z wielką chęcią sięgnę do pierwowzoru! Mam nadzieję, że w odróżnieniu do Ciebie, książka ta stanie się lekturą, do której będę często i chętnie wracała. Ale to się dopiero okaże...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wykluczam tego, że jest wspaniała. Moje sceptyczne podejście do filmu wynika z obejrzenia krótkiej migawki, a ta o niczym nie świadczy.

      Usuń
  2. Oglądam film jakiś czas temu i przyznam, że nominację do Oskarów były jak najbardziej zasłużone. Nie tylko dzięki reżyserii, ale i fenomenalnej grze aktorskiej.
    Książki nie przeczytałam do tej pory. Raczej traktowałam ją jako powtórkę z rozrywki, a tu pokazujesz, że jest kompletnie inna. Gorsza.
    Gdzie, co chwila w powieści pojawia się skandowanie na cześć Orłów, to w filmie ten wątek pojawia się rzadziej. Ogólnie skupiony jest na motywie wspólnego biegania.
    Polecam ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja filmu nie oglądałam, więc nie wiem jak to tam jest. Dlatego właśnie napisałam, że być może ekranizacja przebiła pierwowzór, a jeśli tak faktycznie jest, to nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po niego czym prędzej. Jeśli zaś chodzi o samą książkę, to mnie rozczarowała, ale przecież na tobie może ona wywrzeć zupełnie inne wrażenia.

      Usuń
  3. Oglądałam film i jakoś szczególnie mnie nie zachwycił, ale nie był zły:) Książkę na pewno przeczytam, choć zwykle po obejrzeniu ekranizacji tego nie robię;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ani do filmu ani do książki mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To powszechne zainteresowanie książką ogromnie mnie odpycha od jej przeczytania. Czasami taka popularność zachęca i sprawia, że sama mam ochotę na daną powieść, w tym przypadku jest jednak odwrotnie. Poza tym ostatnio gdzieś przeczytałam, że główny bohater jest mocno irytujący, więc to kolejny powód, żeby tej książki unikać.
    Filmu też nie obejrzę, ogromnie nie lubię Jennifer Lawrence.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą w 100%, chociaż ja przed przeczytaniem o tej książce zbyt wiele nie wiedziałam, ale doskonale rozumiem co masz na myśli. Główny bohater owszem i był momentami irytujący, jednak mam wrażenie, że wszystko to za sprawą zaburzenia psychicznego. Z biegiem czasu coraz bardziej wychodzi na prostą.

      Usuń
  6. Najpierw słyszałam o filmie, dopiero gdy weszłam do księgarni zorientowałam się, że został on nakręcony na podstawie książki. Do żadnej wersji mnie nie ciągnie. O obu czytałam niezbyt pochlebne opinie, które prędzej mnie od tej historii oddaliły niż przybliżyły. Z filmem się jeszcze zastanowię, ale po książkę nie mam zamiaru sięgać:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W chwili obecnej do filmu również mnie nie ciągnie, a od wielu osób słyszałam, że jest gorszy od książki. Jeśli kiedyś będę miała okazję, to pewnie obejrzę go, ale nie będę się za nim jakoś specjalnie oglądać.

      Usuń
  7. Jakoś mnie nie ciągnie do tej pozycji, tym bardziej, że wysokich not raczej nie zbiera ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam zamiar po nią sięgnąć jak nadarzy się okazja. Opinie są różne co tylko jeszcze bardziej podsyca moją ciekawość ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę raczej sobie odpuszczę, za to jest skłonna zaznajomić się z jej ekranizacją, bo ta wygląda znacznie bardziej zachęcająco, niż pierwowzór.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ile osób, tyle opinii, niezależnie od tego, czy oglądały film, czy czytały książkę. Już dawno nie spotkałam się z tytułem, który miałby równie zróżnicowane oceny. Osobiście miło spędziłam przy książce czas. Pomysł wydał mi się całkiem ciekawy, szczególnie od momentu gdy na scenę wchodzi Tiffany. Bez niej książka jak dla mnie by się nie wybroniła. Co do futbolu to mam wrażenie że to coś bardzo amerykańskiego, czego my naprawdę nie pojmujemy. Szaleństwo na punkcie tego sportu dalece przebija nasze mistrzostwa w piłce nożnej a wiadomo, co podczas tych rozgrywek i u nas się dzieje. Dlatego, choć osobiście nie jestem zainteresowana tym sportem, wątek mnie nieco nużył ale rozumiem czemu w książce występuje. Z resztą już u siebie pisałam, że nawet jeśli książkę cechuje duża powtarzalność, to na swój sposób emanuje ona jakimś ciepłem, które zachęca do czytania. Tak więc dla mnie było to ukojenie nerwów po innej książce, która miała mnie odprężyć a tego nie zrobiła. Sympatyczna choć jakimś znaczącym dziełem w literaturze na pewno nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby Amerykanie mają ogromny pociąg do footballu i nie można go porównywać z niczym innym, ale jak pomyślę, że bez tych elementów, książka zyskałaby naprawdę wiele, to aż mnie w sercu ściska.

      Usuń
  11. Film świetny, więc po książkę też pewnie sięgnę, choć z tego co piszesz, wygląda na to, że się rozczaruję :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoja notka pozostawiła mnie w stuporze. W ogóle nie zrozumiałaś tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom zrozumiałam, jednak nie musiała mi się ona podobać i tak właśnie się stało. Nie przypadła mi ona do gustu. Rozmawiałam o tej książce z wieloma innymi osobami i podzieliły moje zdanie. Myślę, że jest to kwestia gustu.

      Usuń
    2. Nie idzie mi o to, że ci się nie podobała, ale to, co o niej piszesz, jak uzasadniasz swoje niepodobanie, świadczy o zupełnym niezrozumieniu tematu. Ja też pokazałam tę notkę kilku osobom, z komentarzem, że może ja się czepiam i potwierdzili moje słowa.

      Usuń
    3. A ja myślę, że chodzi tu o kwestie podejścia do książki i różne spojrzenie na nią. Wg Ciebie nie zrozumiałam tej powieści i ok, niech tak będzie. Masz prawo tak sądzić.

      Usuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy