wtorek, 12 marca 2013

Natasha Walker - Tajemnice Emmy: początki

W dobie literatury o zabarwieniu erotycznym, postanowiłam zapoznać się z trylogią, która została zauważona przez tego samego wydawcę, który jako pierwszy zdecydowała się na opublikowanie "50 twarzy Greya". Nie jestem pewna motywów, które skłoniły mnie do poświęcenia odrobiny czasy na przeczytanie powieści Natashy Walker, jednak miało to związek z zatarciem śladów po dość nieudanym obcowaniu z lekturą "Mistrza" Katarzyny Michalak. Po poznaniu obu historii, mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że w tym przypadku trafiłam na zupełnie inną pozycję literacką. Muszę przyznać, że uśmiechnęłam się na samą myśl o porównaniu ze sobą tych powieści. Szkoda, że polska autorka nie wzięła przykładu z Australijki i nie zaskoczyła swoich Czytelników prawdziwym pieprzykiem, a nie subtelną imitacją erotyzmu. 

Emma to trzydziestodwuletnia kobieta, która szczyci się niezwykle barwnym życiem erotycznym. W jej egzystencji nie ma czasu na nudę, więc robi wszystko, aby urozmaicić ją sobie o nowe niezapomniane doznania. To właśnie w trakcie stosunków seksualnych, czuje się ona w pełni spełniona i piękna. Moment zbliżenia sprawia jej wiele przyjemności i podejrzewam, że byłaby w stanie zrobić dla niej naprawdę wiele. Gdy w kobiecie budzi się namiętna natura łowcy, to za nic ma sobie fakt, że od kilku miesięcy trwa w związku małżeńskim. Zahamowania nie należą do jej mocnych stron, więc nic dziwnego, że gdy spotyka ona na swojej drodze niedoświadczonego osiemnastolatka, niemalże od razu postanawia udzielić mu kilka lekcji prawdziwej miłości. Czy Jasonowi uda się spełnić oczekiwania swojej kochanki? Czy będą w stanie utrzymać swój związek w tajemnicy?

Jakiś czas temu narzekałam, że w czytanym przeze mnie erotyku brakowało mi scen, które świadczyłyby o przynależności "Mistrza" do gatunku, który od kilku miesięcy króluje na polskim rynku wydawniczym. Wydawać by się mogło, że debiutancka powieść Natashy Walkes w pełni zaspokoi moją ciekawość i wszelkie wymagania w tej kwestii. Czy jej się to jednak udało? Czy w trakcie obcowania z lekturą tego utworu, odnalazłam swojego rodzaju spełnienie i poczułam się na swój sposób wyjątkowa? Powiem szczerze, że zostałam mile zaskoczona tą pozycją literacką. Mając na uwadze swoje dotychczasowe doświadczenia z tego typu literaturą, spodziewałam się po tej powieści większej subtelności i akcji, której w tym utworze po prostu nie ma. Na około dwieście stron seksu, ponad sto pięćdziesiąt zostało przeznaczone na opis aktów seksualnych, a także ciągłe przemyślenia głównej bohaterki na temat tego, co chciałaby robić z Jasonem. Niby nie było źle, jednak brakowało mi w niej kilku przerywników, które pozwoliłyby mi na doskonalsze poznanie Emmy i tego jaka jest naprawdę. Mam nadzieję, że nieco więcej na ten temat zostanie powiedziane w kolejnych tomach tego cyklu. Co prawda, nie spodziewam się po nich czegoś wielkiego, jednak z nieukrywaną przyjemnością spędzę w ich towarzystwie kolejne wolne wieczory.

"Tajemnice Emmy: początki" to dość specyficzna powieść, która nie każdemu będzie w stanie przypaść do gustu. Zanim na dobre zagości w domach wielu czytelników, zostanie przekreślona przez tematykę którą porusza, ale i samą jej treść. Język, którym posługuje się australijska pisarka, nie należy do wyszukanych i pewnie można byłoby się do niego przyczepić, jednak biorąc pod uwagę rozluźniający charakter tej powieści, nie jest on w tym przypadku najważniejszy. Oczywiście nie oznacza to, że jestem pod wielkim wrażeniem tej lektury i będę wychwalać ją pod niebiosa. W porównaniu do wielu innych książek, które miałam okazje czytać w swoim życiu, dzieło stworzone przez Natashe Walker wypadło dość średnio i nic nie jestem w stanie na to poradzić. Być może w przyszłości odnajdę erotyk, który w pełni mnie zadowoli i wtedy będę mogła wystawić mu maksymalną liczbę punktów. Jestem pewna, że omawiana w dniu dzisiejszym pozycja literacka, odnajdzie również swoich zwolenników, którzy będę w stanie w pełni docenić jej piękno i niepowtarzalność. Jestem strasznie ciekawa Waszych opinii na temat "Tajemnic...", więc liczę, że w niedalekiej przyszłości, dane mi będzie się z nimi zapoznać. Tymczasem wracam do kolejnej intrygującej powieści, która czeka na mnie już od ładnych kilkudziesięciu minut!

Wydawnictwo Muza, luty 2013
ISBN: 978-83-7758-313-5
Liczba stron: 208
Ocena: 5/10

17 komentarzy:

  1. Dzisiaj odebrałam tę powieść, myślę sobie - pewnie nie ma jeszcze opinii, a tu proszę... przeczytałam i muszę powiedzieć, że mimo wad mam na nią jeszcze większą ochotę. Przeraził mnie jedynie stosunek liczby stron zawierających opisy scen intymnych do całej reszty, ale myślę że dam radę :P Ja jednak nie porównywałabym tej książki do Mistrza, bo to chyba całkiem inna broszka. Mistrz to powieść sensacyjna okraszona scenami erotycznymi, a nie rasowy erotyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj powiem Ci, że czytając zapowiedzi autorki na blogu, to powiedziałabym, że "Mistrz" niby został wydany jako erotyk sensacyjny, jednak duży nacisk i na tę erotykę został tam wg p. Michalak postawiony. Te wszystkie słowa "historia z pieprzykiem", "jest w stanie zgorszyć". Zapewne nie porównywałabym go do tej powieści, gdyby "Mistrz" został wydany jako powieść sensacyjna, to faktycznie nie miałabym podstaw do porównywania go do tej książki, a tak?

      Usuń
    2. No niby tak, ale w Mistrzu pieprzyk był, nie da się ukryć. Ciągle się narzeka, że powieści erotyczne nie mają fabuły, a są zlepkiem scen intymnych, Mistrz moim zdaniem posiada jedno i drugie. Ale rozumiem o co Ci chodzi :)

      Usuń
    3. To, że "Mistrz" miał akcję to bardzo się cieszę, bo tutaj jej prawie nie ma. A czy miał pieprzyk? Tak jak napisałam w swojej recenzji tej książki: wiele powieści niezaliczanych do tego typu utworów, posiada ich i więcej i są ciekawiej napisane. Być może inaczej odebrałabym ten utwór, gdyby nie zgrzyty, które pojawiły się w końcówce powieści i jak dla mnie były trochę mało realne. Nie będę tutaj spojlerować o co mi dokładnie chodzi, ale rozmawiałam neutralnie z kilkoma innymi osobami i one również to zauważyły.

      Usuń
  2. Pomimo mody u nas panującej ostatnio na Greye i inne geryopodobne wytwory nie mam specjalnej ochoty na zapoznawanie się z lietraturą erotyczną. Jeżeli to zrobię, to z ciekawości i chęci posiadania minimalnego doświadczenia z tym gatunkiem. Ale chyba nie z tą książką...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że ja sięgnęłam po te książki nie ze względu na modę po wydaniu Greya, a raczej dlatego, że zaciekawił mnie ich opis.

      Usuń
  3. Moze będzie okazja porównać wrazenia po przeczytaniu tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta powieść zupełnie mnie nie przekonuje, mimo że bardzo lubię literaturę erotyczną. Język jest dla mnie najważniejszym aspektem, a w tej książce chyba by mnie rozczarował.
    Mogę zaproponować powieści erotyczne Anne Rice sprzed jej nawrócenia na wiarę chrześcijańską. Fabułą nie powalają, ale warsztat pisarski jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi Ci o tę trylogię w kolorowych okładkach, czy coś pokręciłam? Rozważam możliwość ich przeczytania. Już wiele miesięcy temu wpadły mi w oko.

      Usuń
    2. Tak, "Trylogia Śpiącej Królewny" i czytałam jeszcze "Powrót do Edenu".

      Usuń
  5. Jak już wiesz, zajrzę do niej gdy będę miała okazję, ale specjalnie szukać jej nie będę. Aż tak bardzo mi nie zależy na jej przeczytaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście czekam na swój egzemplarz. Erotykę lubię czytać, więc jestem ciekawa, jak sama odbiorę "Tajemnice Emmy: początki".

    OdpowiedzUsuń
  7. Sto pięćdziesiąt stron to opis aktów seksualnych? Litości!, jestem wstanie wiele pokonać, ale nie wiem czy dam radę przerobić tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kilka tytułów z literatury erotycznej mam za sobą; "Mistrz" czeka na półce na swoją kolej i sama jestem ciekawa jak go odbiorę. A z Tajemnicami Emmy chętnie bym się zapoznała.

    OdpowiedzUsuń
  9. O nieee! Kolejny erotyk!!! :(((((( Nie, nie, nie! :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Po tej recenzji dochodzę do wniosku, że bardzo trudno jest Ciebie zadowolić lekturą z pieprzykiem. Nie czytałam Twojej recenzji "Mistrza", ale wnioskuję, że tam seksu Ci brakowało w fabule, tutaj natomiast jest go zbyt dużo.
    No nic, sama zabieram się za książkę pani Michalak i zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i trudno, chociaż w "Mistrzu" nie chodziło mi do końca o brak scen, czy zbyt małą ich liczbą, ale o ogólny jej wydźwięk.

      Usuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy