poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Emily Rodda - Góra grozy

Ostatnimi czasy starałam się ograniczyć czytanie literatury młodzieżowej i choć robiłabym wszystko, by wytrwać w tym postanowieniu, to jestem świadoma tego, że chęć poznania dalszych perypetii Leifa i tak okazałaby się o wiele silniejsza. To właśnie ona popchnęła mnie w ramiona piątego tomu serii "Pas Deltory" i ani trochę nie przeszkadzał jej w tym fakt, że nie zapoznałam się z poprzedzającymi "Górę grozy" powieściami. Muszę przyznać, że ani trochę nie utrudniło mi to spotkania z omawianym w dniu dzisiejszym utworem i spokojnie można je czytać w dowolnej kolejności. Zanim jednak przejdziemy do szczegółowego opisu tej lektury, opowiem Wam o wydarzeniach, które na własnej skórze doświadczyli jej bohaterowie.

Jasmin, Barda i Leif po zdobyciu czwartego kamienia, udają się w kierunku Góry Grozy w poszukiwaniu kolejnego przedmiotu, który przybliży ich do uratowania swojego królestwa. Zadanie to nie jest łatwe, ponieważ na bohaterów czyhają coraz to nowe przeciwności, a oni sami są już na tyle zmęczeni, że nie zawsze są w stanie zapanować nad swoimi myślami. Przyjaciele są jednak świadomi tego, że w swojej wędrówce zaszli zbyt daleko i za żadne skarby świata nie mogą się poddać. Zwłaszcza, że spotykają na swojej drodze pradawne istoty, które pomagają im w przedostaniu się w upragnione miejsce. Czy Leifowi i całej reszcie uda się osiągnąć swój cel? Jakie przeciwności losu dane im będzie spotykać w trakcie swojej wędrówki?

"Góra grozy" to powieść, która nie do końca zdobyła moje serce i przekonała mnie do swojego jestestwa. Mam wrażenie, że autorka poddała się pewnego rodzaju schematowi i to właśnie na nim została oparta konstrukcja całego cyklu. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to dość typowy zabieg podczas tworzenia tego typu literatury, jednak chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję i będę wypowiadać swoje zdanie na ten temat. Rozumiem, że powieści dla młodzież rządzą się nieco innymi prawami i nie powinno się od nich wymagać zbyt wiele, ponieważ zawierają w sobie zupełnie nieco odmienne wartości. Do tego ostatniego pochodzę nieco sceptycznie i choć chciałabym traktować młodzieżówki jako zupełnie inny rodzaj literatury, to nie jestem w stanie tego uczynić. Najwyraźniej wyrosłam z utworów, które bywają do siebie bliźniaczo podobne. W moim odczuciu powinno się tego unikać i nie ważne, czy dana pozycja literacka jest przeznaczona dla dorosłych, nastolatków, czy też kilkuletnich dzieci. O ile dwie ostatnie grupy wiekowe mogą nie zauważyć schematyczności i autorowi ujdzie to płazem, to zawsze znajdzie się osoba, która zauważy ten patent i nie będzie w stanie tego tolerować. Oczywiście nie twierdzę, że Emily Rodda stworzyła beznadziejną historię i nie warto poświęcić jej odrobiny czasu. Autorka miała po prostu warunki, by napisać coś o wiele lepszego, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Wielka szkoda, że nie dane jej było wykorzystać swojego potencjału.

Całość utworu chciałabym polecić nieco młodszym czytelnikom. Być może uda im się zauważyć w tej powieści o wiele więcej, niż miało to miejsce w trakcie mojego spotkania z treścią tej książki. Emily Rodda posługuje się całkiem fajnym stylem, a czas spędzony z lekturą tej pozycji literackiej mija tak prędko, że ani się obejrzycie, a będzie ją już mieli za sobą. Żałuję trochę, że Egmont nie zdecydowało się na połączeniu dwóch tomów tego cyklu w jedną całość. Być może wtedy przygoda Moli Książkowych z tą serią okazałaby się jeszcze ciekawsza, a wszelkie jej niedociągnięcia nie byłyby aż tak widoczne? W chwili obecnej akcja książki kończy się o wiele szybciej, niż na dobrze się ona zacznie. To również bywa dla czytelników dość uciążliwe i sprawia, że wystarczy zapoznać się z opisem znajdującym na okładce, by dokładnie wiedzieć z czym ma się do czynienia. Być może w przyszłości zdecyduję się na kontynuowanie przygody z twórczością australijskiej pisarki. Póki co zabieram się za czytanie zupełnie innej literatury i mam nadzieję, że okaże się ona dla mnie nieco bardziej pomyślna. Oczywiście przez innych czytelników "Góra grozy" może zostać odebrana zupełnie inaczej i absolutnie nie ma w tym niczego złego.

Wydawnictwo Egmont, wrzesień 2012
ISBN: 978-83-237-5319-3
Liczba stron: 172
Ocena: 5/10 

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości portalu www.nakanapie.pl

2 komentarze:

  1. Na mnie włąśnie czekają dwie częsci tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzieś już czytałem o wyprawie do jakiejś góry. Gdzie to było? Tolkien?

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy