piątek, 31 stycznia 2014

Katarzyna Michalak - Czarny Książę

Nie miałam w swoich czytelniczych planach zapoznawania się z tą powieścią. Po niezbyt udanym spotkaniu z "Mistrzem" stwierdziłam, że nie warto sobie zawracać głowy erotykami napisanymi przez panią Michalak, ponieważ i tak nic z dobrego tego nie wyniknie. Polemizowałabym również z tym, czy książki tej autorki można w ogóle nazwać erotykami, bo jak na mój gust to mają one z tym gatunkiem tyle wspólnego co ja z fizyką jądrową. Ciekawość zwyciężyła jednak nad rozsądkiem i takim właśnie sposobem do moich rąk trafiła najnowsza publikacja polskiej powieściopisarki. 

"Czarny Książę" opowiada swoim czytelniczkom historię niespełna osiemnastoletniej Konstancji. Dziewczyna w wyniku pewnych zdarzeń została oddana na służbę ciotce Klarze, która darzyła ją nieukrywaną nienawiścią. Otrzymawszy obskurną celę zamiast wygodnego pokoju musiała być na każde zawołanie swojej opiekunki. Ani przez chwilę nie pomyślała jednak, że starsza kobieta przygotowuje dla niej coś specjalnego. Dwa miesiące po zamieszkaniu w jej domu, nastolatka została zabrana przez nią na coś w rodzaju imprezy. Konstancją zaczęła się interesować większość mężczyzn zamieszkujących ich Miasto. Klara jednak postanowiła oddać bratanicę w ręce Czarnego Księcia - księcia Maksymiliana Romanowa, który od pierwszego wejrzenia zakochał się w głównej bohaterce i obiecał sobie, że zrobi wszystko, by niedalekiej przyszłości ją poślubić.

Najnowsza publikacja Katarzyny Michalak strasznie mnie zawiodła i gdybym wiedziała, że okaże się ona tak beznadziejna to w ogóle nie zabierałabym się za jej czytanie. Powstanie tej książki jest dla mnie niczym więcej jak zwyczajną kpiną. Osobiście wychodzę z założenia, że jeśli się czegoś nie potrafi to lepiej tego nie robić wcale. Oczywiście są liczne wyjątki od tej reguły i bardzo szanuję ludzi, którzy ucząc się się na własnych błędach starają się dojść do perfekcji, ale bez przesady. Od jakiegoś czasu obserwuję tendencję tej autorki do tworzenia coraz to gorszych powieści. Mam wrażenie, że w tym wszystkim nie chodzi już o jakość rodzących się historii, a o zwyczajną ilość, która dość sowicie może wzmocnić konto pisarki. Bardzo często zastanawiam się, gdzie jest ta Michalak od książek takich, jak: "Poczekajka", "Lato w Jagódce", czy też "W imię miłości". Czy nie warto jest odchodzić od utartych przez siebie schematów i tworzyć powieści na miarę powyższych tytułów? Wydaje mi się, że według niektórych liczy się tylko i wyłącznie produkcja na akord. No i oczywiście to, że zdaniem autora książka powinna się podobać, bo jeśli jednak nie przypadnie ona do gustu to pojawia się wielka obraza majestatu i udawanie, że problemu nie ma. Sama osobiście przekonałam się o tym na własnej skórze, jak po jednej z recenzji dowiedziałam się, że autorka nie ma zamiaru polemizować z kimś takim jak ja. Jestem również świadoma tego, że nikt mnie nie zmusza do czytania wszystkich powieści, które są wydawane przez powieściopisarkę, jednak chyba wciąż mam nadzieję, że przypomni ona sobie czasy swojej prawdziwej świetności.


Wracając do treści "Czarnego Księcia" powiem tylko tyle, że dawno nie czytałam tak beznadziejnej powieści. Co prawda czytało się ją stosunkowo szybko i o dziwo nie miałam ochoty, by odłożyć ją z powrotem na półkę, jednak o pomstę do nieba woła w niej niemalże wszystko. Nikogo chyba nie zdziwił fakt, że Konstancja okazała się kolejną bohaterką-idiotką, która stosunkowo często robiła sobie "dobrze", albo marzyła o tym, by Czarny Książę wziął ją jak najprędzej. Komizm całej sytuacji polegał na tym, że niemalże za każdym razem, gdy coś takiego się wydarzyło, osiemnastolatka zaraz leciała do ołtarzyka, by żałować za grzechy. Komedia, a nie erotyk! Jeśli natomiast chodzi o wątek kryminalny to powiem tylko tyle, że wiązałam z nim ogromną nadzieję. Myślałam, że chociaż on postawi na nogi całość tego utworu i dzięki niemu będę mogła powiedzieć o tej pozycji literackiej coś pozytywnego. Niestety tak się nie stało i jestem z tego powodu bardziej niż wściekła. Autorka w połowie książki zdradza swoim czytelnikom zabójcę i tak naprawdę cała reszta jest już bez sensu. Nie ważne, że można byłoby to pominąć na kilka różnych sposobów. Najlepiej jest zepsuć odbiorcom całą zabawę związaną z wymyśloną przez siebie intrygą i przejść do opisywania kolejnych wątków, którym odebrano wszystko co mogłoby być w nich najpiękniejsze. Jednym słowem wstyd! Nie wspomnę już o tym, że pisarka strasznie zbezcześciła również wątek historyczny. Na drugi raz proponowałabym dość dokładnie zapoznać się z prawdziwymi losami obranych przez siebie bohaterów, a dopiero później dopisywać do nich wydarzenia, które pozostają fikcją literacką. 

Przeczytałam w swoim życiu wiele kryminałów, obejrzałam setki seriali i filmów kryminalnych, nigdy jednak nie spotkałam się z tak żałosnymi aresztowaniami. Rozumiem, że powieść napisana przez Katarzynę Michalak ma miejsce w XIX wieku, jednak miałam nadzieję, że chociaż w tej kwestii autorka będzie miała dla swoich czytelników choć odrobinę litości. No i oczywiście zakończenie. Zapoznam się jeszcze z kilkoma publikacjami tej autorki i chyba sama zaproponuje jej, by wynajmowała sobie kogoś do tworzenia końcówek swoich historii. Jak zwykle akcja przez cały utwór wydaje się być strasznie powolna, a przez ostatnich kilka stron szaleje ostre tornado i zbyt wiele z tego nie wynika. Książka ginie śmiercią tragiczną i nawet jeśli cała reszta była niczego sobie, to ostatnie strony niszczą wszystko. W moim odczuciu "Czarny Książę" w ogóle nie powinien ujrzeć światła dziennego. Osobiście nie polecę go nikomu z moich znajomych, a i tu na blogu będę go szczerze odradzać. W końcu "Gra o Ferrin" znalazła godnego siebie następce, który zrzucił ją z piedestału najbardziej beznadziejnych i niedorzecznych książek Katarzyny Michalak. Oczywiście szanuję również zdanie czytelników, którzy tą powieścią są wręcz zachwyceni, chociaż na LC zdążyłam już zaobserwować, że takich osób jest stosunkowo mało i dominują raczej bardzo słabe oceny, więc coś w tym chyba musi być. Mam nadzieję, że polska powieściopisarka weźmie sobie w końcu co serca rady swoich czytelników i zamiast pisać na akord, zacznie w końcu o wiele bardziej dopracowywać swoje "córeczki" i w niedalekiej przyszłości zachwyci nas czymś na miarę "Poczekajki", czy chociażby pierwszych dwóch tomów "Sklepiku z Niespodzianką".


Moja ocena: 1/10 


*cytat pochodzi z książki Katarzyny Michalak pt.: "Czarny Książę"

35 komentarzy:

  1. Nooo... Szczerość to podstawa. To chyba pierwsza tak słabo oceniona książka na blogu, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze jestem szczera! A powiem Ci, że chyba tak. Być może mogłaby z nią konkurować powieść "Dziennik nimfomanki", który co prawda kilka lat został oceniony na 4, ale teraz pewnie upadłby równie nisko. Sama wiesz, że z wiekiem coraz więcej wymaga się od powieści.

      Usuń
    2. Dlatego nie lubię czytać dwa razy tej samej książki, nawet po latach :D

      Usuń
    3. Ja też nie przepadam. Mówię tylko, że jakbym teraz miała pisać opinię na temat "Dziennika..." to z pewnością zrobiłabym to o wiele surowiej.

      Usuń
    4. recenzja szczera i prawdziwa. mi ta książka też nie przypadła do gustu. zero jakiejkolwiek akcji.
      Ale "Mistrza" muszę pochwalić. Jak na debiut w gatunku erotyki, całkiem nieźle autorka sobie poradziła.

      Usuń
  2. O rety... Ja już dawno temu przestałam sięgać po powieści tej pisarki. W "Sklepiku z niespodzianką" pokładałam wielkie nadzieje na to, że może autorka potrafi wykrzesać z siebie coś więcej, co pokazała w pierwszej i drugiej części, jednak ostatnim tomem rzeczywiście uświadomiła mnie, że po prostu nie umie kończyć swoich historii. "Mistrza" nawet nie planowałam, gdyż już z góry wiedziałam, że erotyk w wydaniu tej pisarki z pewnością nie wyjdzie. Przyznam się szczerze, że po przeczytaniu fragmentu rozdziału na stronie pisarki "Czarnym księciem" byłam zainteresowana, jednak po zapoznaniu się z twoją recenzją, mogłam się domyśleć, że książka i tak nie wyjdzie. Właśnie brak dopracowania swoich powieści jest największą wadą autorki. Ja już totalnie odpuszczam sobie twórczość pani Michalak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I otóż to! Seria Poczekajkowa była naprawdę przyjemna i zabawna do poczytania. W przypadku Serii Owocowej było w niektórych momentach już o wiele gorzej, aczkolwiek ta sielskość aż tak strasznie nie zabijała. Co prawda "Rok w Poziomce" stoi u mnie pod znakiem irytującej bohaterki, które swoją drogą są charakterystyczne dla p. Michalak, jednak czytało się je jeszcze z zainteresowaniem. Sklepik z Niespodzianką miał potencjał na coś na miarę Poczekajki, jednak tak jak piszesz, trzeci tom został totalnie skopany, a końcówka tejże części jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Zresztą jakie to oburzenie było, że autorka nie będzie polemizować z kimś takim jak ja. Pod tekstem do "Wiśniowego Dworku" jest chyba nawet komentarz autorki, który może nie dosłownie a w przenośni mówi "Jak śmiałam nazwać jej książkę niezobowiązującą. W końcu tyle czytelniczkom dają". W to nie wątpie, ale to nie zmienia faktu, że z powieści na powieść jest coraz gorzej. "Mistrz" w porównaniu do "Czarnego..." to normalnie arcydzieło! Jest bardziej powieścią sensacyjną z beznadziejną końcówka (która nota bene jest niemalże identyczna jak zakończenie "Nadziei"), niż erotykiem, ale czytało się całkiem nieźle. Tymczasem tu jest D-R-A-M-A-T!!! A na blogu p. Kasi czytałam wczoraj zapytanie, kontynuację jakiej książki chcieliby przeczytać fani. Autorka sama sobie odpowiedziała, że pewnie "Mistrza". Błagam oby nie!!! Toż ja wolę wrócić do Poczekajki.

      Usuń
  3. Coś mi się wydaje, że zaryzykuję z tą książką, choćby po to żeby się pośmiać :-) "Mistrza" całkiem nieźle mi się czytało, chociaż infantylizmy w tej powieści przekracza wszelkie granice, jednak o dziwo odpoczęłam przy tej książce. Być może sytuacja będzie podobna z "Czarnym...". Co prawda cytat z powieści rozbroił mnie, a zdanie "Nie pozwoliła tknąć się t a m brudną dłonią mężczyzny" rozbawił do łez :-) Cóż, powieści tej na pewno nie kupię, poczekam może znajdę ją u kokoś na półce, bo na bibliotekę nie mam co liczyć, nie mają ani jednej pozycji Michalak, czyżby to o czymś świadczyło? ;-)
    Ps. Brawo za odważną ocenę, rzadko się to zdarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz się pośmiać z infantylności tej powieści to jak najbardziej polecam. W tekście zapomniałam wspomnieć o 2-3 literówkach, które znalazłam w książce, ale stwierdzam, że to najmniejszy pikuś w porównaniu z cyrkami treściowymi. A powiem Ci, że umieszczony w opinii cytat jest jednym z wielu i początkowo miałam robić zdjęcia co ciekawszych perełek, ale potem stwierdziłam, że musiałabym to czynić na co 5 stronie, więc odpuściłam. Masz racje! Nie kupuj tej książki. Ja sama pożyczyłam ją od Ireny i najchętniej to wrzuciłabym ją do jakiegoś ogniska. W mojej bibliotece jest kilka książek Michalak, ale na szczeście są to książki z serii Owocowej i Poczekajki. "Czarnego Księcia" nawet jeśli miałabym swój egzemplarz to nie oddałabym do niej, bo szkoda byłoby mi czytelniczek.

      Oj tam zaraz odważna. Jest po prostu szczera, choć pewnie pojawi się wiele komentarzy na temat mojej niekompetencji i tego jak śmiałam napisać takie brednie na temat dzieła sztuki. No ale to już nie mój problem.

      Usuń
  4. Cóż, ja na pewno po książkę nie sięgnę. "Mistrz" mi się nie podobał a skoro ta jest znacznie gorsza, to podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mistrz" był całkiem fajną powieścią, aczkolwiek daleko jej było do ideału przez to właśnie, że spierniczona została końcówka i wyszła na jaw niekompetencja autorki w niektórych zagadnieniach związanych z funkcjonowaniem mafii itd.

      Usuń
  5. Jezuu naprawdę aż tak źle? Nie miałam tej książki bo erotyki omijam szerokim łukiem ale jak przeczytałam to co napisałaś to się ostro zdziwiłam szczerze mówiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś specjalnie za erotykami się nie rozglądam, jednak jeśli mam już jakiś przeczytać to mam nadzieję, że będzie on stał na naprawdę fajnym poziomie. Tu była tragedia!

      Usuń
    2. Czyli już wiem co mam omijać a " Bezdomną" czytałaś ?

      Usuń
  6. Z dorobku Katarzyny Michalak znam jedynie serię poczekajkową i Bezdomną. Bezdomna mimo pewnych niedociągnięć mi się podobała, seria poczekajkowa również. Czytając kolejne recenzje książek, które ukazują się wyjątkowo szybko zastanawiam się, czy autorka nie powinna bardziej pójść na jakość niż ilość. Lepiej napisać jedną książkę rocznie, a dopracowaną idealnie, niż 4, które zbierają skrajne oceny. A szkoda, bo autorka w serii poczekajkowej udowodniła, że może fajnie pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nad tym się przez cały czas zastanawiam i nie omieszkałam o tym wspomnieć w recenzji. Czy nie lepiej byłoby się porządniej przyłożyć do pisanych powieści i napisać ich nieco mniej, czy mieć głęboko w poważaniu ich jakość i trzepać je jedna za drugą w nadziei, że dzięki popularności jaką autorka zdobyła dzięki serii Owocowej i Poczekajce, i tak będą się one sprzedawać. Poczekajka przecież była fenomenalna! No ale zaczęłam również zauważać, że jak kiedyś było można z autorką porozmawiać bardziej swojsko to teraz i w swoich postach na blogu zaczyna kreować się na wielką gwiazdę. Smutne to i wielka szkoda.

      Usuń
  7. Tak samo jak ty, zauważyłam, że ostatnie powieści Pani Michalak są coraz gorsze, a po doświadczeniach z "Mistrzem", chyba nie sięgnę po kolejnego erotyka tej autorki, która rzeczywiście powinna zastanowić się czy nie robi krzywdy swoim książkom, pisząc ich tak wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na blogu autorki pojawiło się takie pytanie:

      "Jeśli jednak mogłybyście wybrać, to kontynuację której powieści powinnam napisać? Coś mi się zdaje, że byłby to "Mistrz", ale może się mylę?"

      Mam jednak nadzieję, że czytelniczki nie popełniłyby tego błędu i nie wybrałyby tej książki, a autorka jednak zrezygnowałaby z kontynuacji tej powieści, bo coś sądzę, że pojawiłyby się w niej rzeczy nadzwyczaj absurdalne.

      Usuń
  8. Z książek pani Michalak przeczytałam tylko połowę "Roku w Poziomce" i najzupełniej mi to wystarczy;-) Powiedziała bym nawet, że to aż nadto...
    Nie sięgnę więcej po jej książki, nawet na bezludnej wyspie, bez dostępu do innej lektury.
    Dla mnie to najczystszej wody harlekiny i nic ponadto.
    A z przytoczonego przez Ciebie fragmentu tchnie Mniszkówną;-) Chociaż mimo wszystko Trędowatą uważam jednak za literaturę wyższych lotów od tu prezentowanej;-))))
    I zgadzam się z Tobą, że pani Michalak przyjęła chyba zasadę: nie ważne co, ważne ile.
    No bo skoro się sprzedaję i skoro ktoś to czyta...
    I śmieszno i straszno;-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Rok w Poziomce" no cóż... Mi się całkiem podobała, chociaż czytałam ją już dawno temu i była to jedna z pierwszych książek tej autorki, z którymi miałam do czynienia. Nie mniej jednak strasznie irytowała mnie główna bohaterka. Zgodzę się z tym, że wiele harlequinów jest o wiele lepszych od tej powieści. Sceny łóżkowe są ciekawiej opisane i nie zniesmaczają słownictwem, które Michalak zamiast opisać prosto z mostu to za bardzo pragnie napisać to literacko.

      Usuń
    2. Wiesz, w tej Poziomce nieszczęsnej wszystko dzieje się zbyt łatwo...
      Wystarczy kliknąć myszą, a wymarzony domek objawi nam się w całej okazałości, pieniądze to też nie problem, bo jeśli nawet ktoś nie chce Ci pożyczyć, to natychmiast da Ci pracę.
      Trzeba tylko założyć wydawnictwo i wydać bestseller, toż to pikuś i bułka z masłem. Jest wydawnictwo, a i bestseller pojawia się natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki;-)
      Książka jest płytka, powierzchowna i po prostu nudna. Męczy, a miejscami zniesmacza swoim infantylizmem.
      Jeśli piszesz, że kolejne książki pani Michalak są gorsze, to współczuję jej czytelnikom...
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
    3. Oj tak to jest niemalże w każdej powieści p. Michalak. I naprawdę to już w harlequinach nic nie dzieje się od tak po prostu. Powiem Ci, że wtedy chociaż sama autorka była serdeczna i pozytywnie nastawiona do czytelników. Teraz liczą się tylko Ci, którzy pisarkę wychwalają, a wszyscy inni są już nie tacy, bo ich krytyki są bezpodstawne. O to komentarz p. Kasi jaki otrzymałam pod jedną z moich opinii jej książki:

      "Śliczna recenzja, dziękuję!
      Chcę się jednak odnieść do jednego jej zdania: napisałaś, że moje książki nie należą do zbyt ambitnych - może tak są przez większość Czytelniczek odbierane, ja jednak wiem, że dzięki nim parę osób zostało dawcami szpiku i być może uratowało komuś życie, parę innych przebadało się w kierunku raka piersi i być może również Adela uratowała komuś życie. Czy o wielu tak zwanych ambitnych i wysokich lotów możecie to powiedzieć? Że uratowały ludzkie życie, co dla mnie osobiście jest największą wartością? Kilka Czytelniczek spełniło swoje niesamowite czasem marzenia również dzięki moim książkom...
      Ja z kolei każdą powieść mam ambicję napisać jak najlepiej. To nie jest jedenasta, dwunasta, czy piętnasta moja powieść, to zawsze jest Ta Właśnie Pisana, dla Was, jak najlepiej, w każdą wkładam tyle samo duszy i serca i to jest moja ambicja: ciągle sięgać wyżej i dawać więcej.
      Ależ się rozpisałam... Sorry, muszę walczyć o dobre imię moich ukochanych wypieszczonych do ostatniego przecinka opowieści. :)"

      Chwilę potem otrzymałam drugi komentarz, bym ten powyższy usunęła, żeby nie było, że coś tam. Już nie pamiętam o co dokładnie w nim chodziło, ale ten zostawiłam, a tamten usunęłam.

      Swoją drogą chciałabym żeby mi wszystko tak z łatwością wychodziło, a tymczasem ciągle pod górkę!

      Usuń
    4. "Wypieszczonych do ostatniego przecinka" O rety... serio? Chyba pod względem graficznym, bo na blogu autorka głównie o to zwykle zawraca głowę czytelniczkom, jak i swoją.

      Usuń
    5. Dokładnie. Przy recenzji "Lidki" napisałam co myślę, bo ta książka była dla mnie tak słaba, że szok. To już nie napisała niczego u mnie w komentarzu, tylko komuś innemu napisała, by powiedział co jest nie tak, bo wie, że ta osoba będzie szczera, bo nie ma zamiaru polemizować z recenzjami, które hmm nie będę ściemniać co było dalej, ale w tamtym miejscu został zacytowany fragment mojej recenzji.

      Usuń
  9. Nie przepadam za tą pisarką, szczególnie po dość naiwnej Poczekajce.. Przecież o miłości można pisać naprawdę piękne historie.. O erotycznych już nie wspominając..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to skoro nie podobała Ci się najlepsza moim zdaniem książka autorki, to może faktycznie nie zawracaj sobie głowy czytaniem kolejnych. Poczekajka była naiwna, ale choć trochę była również zabawna. Była bardziej dopracowana i co więcej, autorka była o wiele bardziej swojska.

      Usuń
  10. Jakoś mnie do tej autorki nie ciągnie...
    Zbyt wiele osób się na niej zawiodło, a ja, obawiam się, sama do nich dołączę.
    Choć nie wykluczam spotkania z twórczością tej autorki już niebawem :)
    Przynajmniej będę miała o niej jakieś zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób zaczęło się na niej zawodzić, gdy autorka zaczęła pisać książki na akord. I faktycznie coś w tym jest, bo jak pojawiały się one systematycznie, ale bez przesady, wydawały się one być o niebo lepsze. Przede wszystkim były o wiele bardziej dopracowane. Jeśli już zdecydujesz się na przeczytanie którejś z nich to proponuje zacząć od jednej z pierwszych.

      Usuń
  11. Brawo! Spodziewałam się takiej opinii. Czułam, że ta książka nie przypadnie Ci do gustu, tak jak "Mistrz". Chociaż ja pewnie dla porównania i "Czarnego księcia" przeczytam, jak tylko nadarzy się okazja. To rzucanie się na ołtarzyk, by przepraszać za grzechy... Jestem ciekawa, jak zabawnie to wyszło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Mistrzu" było dobre chociaż to, że gdyby nie końcówka i badziewiarskie sceny erotyczne, to Michalak miałaby szanse zrobić z niego dość przyzwoitą powieść sensacyjną. Tymczasem tu wyłożyła się po całości i niestety trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Jeśli dalej będzie ona tworzyć powieści na akord to będzie coraz to gorzej. Mogę Ci nawet "Czarnego Księcia" w imieniu Irenki pożyczyć. Pewnie pragniesz tego zbliżenia niemiłosiernie, więc nie chcę Ci odbierać tej przyjemności, gdy w towarzystwie tej powieści będziesz się zatracać bez reszty! A tych scen z ołtarzykiem to jeszcze trochę było, więc pieluchę sobie lepiej załóż podczas czytania!

      Usuń
  12. No to i ja się odezwę. Nie czytałam tej i nie mam w planach. Mistrz absolutnie erotykiem nie jest bo dwie sceny erotyczne erotykiem książki nie czynią. Tak jak jedna scena łóżkowa nie czyni erotykiem filmu. Jakiś czas temu też doszłam do wniosku, że autorka poszła w masówkę zamiast rzadziej a lepiej i dokładniej. Harlekiny przez to bardziej mi odpowiadają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że nie wiem w ogóle dlaczego wydawnictwo wystawia się na pośmiewisko wydając książki p. Michalak jako erotyki. To jest żenada. Już nawet książki Palmer, czy Robert mają w sobie więcej scen erotycznych, które są o wiele lepiej opisane i jakoś nikt ich jako erotyki nie promuje.

      Usuń
  13. "Mam wrażenie, że w tym wszystkim nie chodzi już o jakoś rodzących się historii, a o zwyczajną ilość, która dość sowicie może wzmocnić konto pisarki" - cóż, dokładnie to samo starałam się przekazać, publikując dzisiaj swoją opinię na temat "Bezdomnej". "Czarnego Księcia" raczej nie przeczytam, bo trochę szkoda mi czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to już Kochana powtarzam bodajże od czasów 3 tomu "Sklepiku z Niespodzianką". Lecę czytać Twoją recenzję, a co do tej książki to masz rację, nie warto sobie zawracać nią głowy.

      Usuń
  14. Zdecydowanie nie dla mnie. Nie lubię takiego typu utworów...

    Pozdrawiam, Anath

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy