sobota, 22 lutego 2014

Jus Accardo - Toksyna

Z natury jestem dość wybredną osobą i stosunkowo trudno jest mnie czymkolwiek zadowolić. Tak bardzo często bywa w moim życiu prywatnym, ale i również podczas spotkań z czytanymi przeze mnie powieściami. Ostatnie tygodnie i miesiące to czas, który spędzam niezwykle aktywnie i jeśli już pozwalam sobie na odrobinę lenistwa, dzielę ten czas z ogarniającą mnie potrzebą poznania niebanalnej i pełnej napięcia książki. Strasznie żałuję, że w chwili obecnej zaniedbuję swoją największą pasję, jednak jestem również świadoma tego, iż nic nie dzieje się bez przyczyny i już wkrótce zostanie mi to wynagrodzone.

Dez wraz ze swoim ukochanym trafia do hotelu, który miał stać się ich domem przez następnych kilka tygodni. Nigdy by się jednak nie spodziewali, iż przez ten czas zostaną wystawieni na poważną próbę. Kale spotyka na swojej drodze dziewczynę, której zdolności pozwalają mu na dotykanie ludzi bez większej obawy, że w ten sposób odbierze komuś życie. Główna bohaterka nie jest zadowolona ze nowej znajomości swojego ukochanego. Tym bardziej, że jej dotychczasowa odporność na zdolności chłopaka nagle zniknęła. Czy Dez i Kale przetrwają próbę czasu? Jakie niespodzianki szykują dla nich ich wrogowie? Czy dobro zwycięży nad chciwością i złem, a może jest w stanie rozbić nawet najbardziej zgrany zespół? Zacznijmy jednak od samego początku...

Takim właśnie sposobem sięgnęłam po kontynuację serii, która wywarła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Nie będę ukrywać, że darze tego typu utwory ogromnym sentymentem. Co prawda nie zawsze bywają one pełne napięcia i zwrotów akcji, ale warto jest po nie sięgnąć chociażby dla własnej przyjemności i odprężenia. Bardzo szybko przekonacie się, że nie taki diabeł straszny jak go malują, choć będą się zdarzały i takie sytuacje, w których będzie wam dane odbyć spotkanie z naprawdę marną powieścią i jedyne na co będziecie mieli ochotę to natychmiastowe odłożenie jej z powrotem na półkę. Przyznaję, że te ostatnie mają miejsce równie często i w związku z tym bardzo łatwo jest się zrazić do literatury młodzieżowej. Gdybym miała zaprzestać czytania książek dla młodzieży tylko dlatego, że "Igrzyska Śmierci" okazały się iście przereklamowaną i tandetną serią, nigdy w życiu nie poznałabym wielu naprawdę fantastycznych powieści. Dlatego uważam, że rezygnowanie ze studiowania danego gatunku literackiego nie zawsze bywa najlepszym wyjściem z sytuacji, choć ma to i pewne plusy.

Zapoznanie się z lekturą tej powieści zajęło mi zaledwie kilka godzin. Ucieszyłam się na spotkanie z jej bohaterami i byłam bardzo szczęśliwa, że nie rozczarowałam się wydarzeniami, które zostały mi w niej przedstawione. Niewątpliwie Jus Accardo posiada spory potencjał i cieszę się, że udaje mu się go w pełni wykorzystać. Jestem zauroczona bohaterami, którzy rozkochali mnie w sobie już po kilku przeczytanych stronach. Każdy z nich został dopracowany niemalże do perfekcji i w zasadzie nie spotkamy w tej książce dwóch identycznych postaci, a to już spory plus. Na korzyść tej serii przemawia również fakt, że ciągle coś się w niej dzieje i niemalże nie mamy czasu na odpoczynek. Zgodzę się z tym, iż niektóre momenty tej książki mogą się wydawać nieco schematyczne i jak coś zaczęło się układać to po chwili już musiało się skomplikować. Jest to widoczne, jednak nie wpływa znacząco na odbiór tej lektury. W moim odczuciu jest to jedna z lepszych serii dla młodzieży jakie do tej pory ujrzały światło dzienne na polskim rynku wydawniczym. Myślę, że mogłaby ona konkurować z niejednym bardziej popularnym cyklem. Dez jest nastolatką, której nie da się nie lubić, a niebezpieczeństwa z którymi przyjdzie jej się zmierzyć nie są wyssaną z palca wiązanką słów. Historia tej dziewczyny wydaje się być o wiele bardziej realna i wartościowa, niż wspomniane we wcześniejszym akapicie "Igrzyska...". Z tego właśnie względu wydaje mi się, że czasami lepsza jest mniejsza promocja danego tytułu, a wartościowa treść. W odwrotnej sytuacji jest to bardzo nie mile widziane, a po co komu później rozczarowania spowodowane niesłownością ze strony osób za to odpowiedzialnych. Odrzućcie więc swoje uprzedzenia i w wolnej chwili zapoznajcie się z twórczością amerykańskiego autora. Gorąco polecam!!!

Moja ocena: 7/10

8 komentarzy:

  1. Moim uprzedzeniem, co do tej książki byłaby z pewnością okładka. Jednak jak to się często mówi, nie szata zdobi człowieka. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam fragment "Dotyku" i od tej chwili marzę, żeby ją skończyć i zabrać się za "Toksynę". Jednak na razie nie mam takiej możliwości. Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda ^^
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę cały czas widzę na stoisku "Tania Książka" - w takim razie chętnie się z nią zapoznam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam "Dotyk" jakiś czas temu. Podobała mi się i dobrze ją wspominam. Na pewno sięgnę i po "Toksynę"

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie miałam styczności z pierwszym tomem. Co prawda leży już na mojej półce, ale jeszcze się waham za każdym razem, jak mam się za nią wziąć

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam sporo pozytywnych opinii dotyczących "Dotyku" jednak jakoś tak, nie dość, że okładka mnie zawsze zniechęcała, to również nie było po prostu okazji,no ale może kiedyś się to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu i pewnie w najbliższym czasie po niego nie siegnę. Na razie mam przesyt młodzieżowkami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Popieram, już nie mogę doczekać się kontynuacji, ciekawe co jeszcze wymyśli autor. Mam nadzieje, że będzie trzymało poziom obecnych części ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy