środa, 24 listopada 2010

Konkurs z Albatrosem

Z tego co zauważyłam, to książki Harlana Cobena cieszą się wielką popularnością wśród miłośników literatury. Sama niestety nie miałam okazji, by zagłębić się jakimkolwiek dziele tego autora, jednak uroczyście oświadczam, iż postanawiam to wreszcie zmienić. W ogóle to mam wrażenie, że obecny rok - 2010 - minął strasznie szybko i jeszcze nie dawno świętowałam z rodzicami poprzednie święta Bożego Narodzenia, a tu już kolejne na karku! Oczywiście zanim nadejdzie ich czas, to czekają nas jeszcze Mikołajki, które mają miejsce 6-tego grudnia.Z tej właśnie okazji postanowiliśmy wraz z Wydawnictwem Albatros zorganizować konkurs, w którym nagrodą będą trzy egzemplarze książki "Aż śmierć nas rozłączy". Lektura, jak widać na miniaturce składa się z 19-stu nowel napisanych przez takich autorów jak: Harlan Coben, Jeff Abbott, czy też Lee Child. Ogólnie zapowiada się całkiem ciekawie, więc tym bardziej zachęcam Was do swojej aktywności.

Tym razem Wasze zadanie będzie polegało na napisaniu nieco dłuższej wypowiedzi, która powinna zawierać minimum 6 zdań. Tradycyjnie podaję myśl przewodnią, na której należy oprzeć swoje dzieło:

"Pewnego razu zauważyłem, że jestem śledzony przez dziwnie wyglądającą postać..."


Od razu mówię, że podane przeze mnie zdanie nie musi rozpoczynać Waszej wypowiedzi! Nie musi się ono także pojawić w sensie dosłownym - tak, jak ja to sformułowałam.

Na Wasze zgłoszenia oczekuję do dnia 5-to grudnia do godziny 23.59! Wyniki zostaną ogłoszone dnia 6-go grudnia około godziny 19. Zgodnie z założeniami dwa egzemplarze książki "Aż śmierć nas rozłączy" otrzymają autorzy najciekawszych prac. Trzecia książka zostanie wysłana do osoby wybranej drogą losową.
Żeby wszystko przebiegło szybko i sprawnie, to prosiłabym żebyście wyrażali chęć wzięcia udziału w konkursie poprzez zgłoszenie się pod tym postem, albo wysłanie swojej kandydatury na mojego maila: a_swierczek@vp.pl  

Na koniec dodaję jeszcze zdjęcie spoczywających u mego boku książek konkursowych...

13 komentarzy:

  1. Ta postać to postawny mężczyzna w ciemnym ,długim prochowcu oraz nasuiętym głeboko kapeluszu.Chodził już za mną kilka dni ,zawsze zachowując stosowny odstęp.To mnie niepokoiło ,ale i szalenie zaciekawiło.Czym sobie na to sledzenie zasłużyłam ? Może to maniak seksualny ,albo jakiś seryjny morderca ? Sprawa wyszła na jaw przypadkiem - ów tajmniczy nieznajomy okazał się chodowcą owczarków niemieckich ,a sledził mnie bo mam psa tej rasy ,którego wymarzył sobie na ojca dzieci jednej ze swoich suczek .Tylko był bardzo niesmiały,aby mnie wprost zapytać i szukał sposobnej okazji....

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgłaszam się.

    Pewnego razu zauważyłam, że jestem śledzona przez dziwnie wyglądającą postać... Była ubrana w czarną, długą szatę z kapturem, który naciągnęła sobie tak by nie było widać oczu. Nie wiem co skłoniło ją do śledzenia mnie, lecz w pewnym momencie doszedł do mnie ledwo słyszalny szept.
    -Legendarny smok...
    Poczułam dziwne mrowienie od ramienia przez plecy aż do uda. Szybko skręciłam w zaułek, który znajdował się pięć metrów przede mną. Wtem koło mnie ze świstem przeleciała czerwona, płomienna kula i zapaliła śmietnik, stojący pól metra ode mnie. Przywarłam plecami do zimnego muru i czekałam. Serce biło mi mocno, a krew w żyłach krążyła szybko, napędzana adrenaliną. Kim on jest? Czego ode mnie chce? Dlaczego mnie atakuje? Do tej pory o magii czytałam tylko w książkach. Magia została zniszczona, umarła...
    -Chodź - usłyszałam za mną cienki głos, należał on do brudnego dziecka – On szuka Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Pewnego razu zauważyłam, że jestem śledzona przez dziwnie wyglądającą postać... Była to kobieta, która przez pewien czas podążała moim śladem. Chodź próbowałam ją zgubić ona ciągle szła za mną. Przyśpieszyłam więc kroku i weszłam do najbliższego baru, siadłam na kanapie w najdalszym kącie. Zauważyłam przez okno jak kobieta zatrzymała się, postała chwilę i ruszyła. Po czym zauważyłam, że klamka w drzwiach baru porusza się i otwierają się delikatnie. Serce mi zabiło. Jednak do baru wszedł mężczyzna,ulżyło mi. Chociaż rozglądał się, jakby kogoś szukał i gdy mnie zauważył, podszedł i podał mi kartkę mówiąc "to od kobiety czekającej na zewnątrz" i usiadł w dalszej części baru. Otworzyłam kartkę i przeczytałam "Jesteś w niebezpieczeństwie. Oni wiedzą, że to Ty to masz". Przestraszyłam się. Nie rozumiałam: kim byli oni, co chcą ode mnie i dlaczego jestem w niebezpieczeństwie. Jedno co wiedziałam to, że ta kobieta pewnie zna odpowiedzi na te pytania ... "
    pajaccccc@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgłaszam się ;)

    Pewnego razu zauważyłam, że jestem śledzona przez dziwnie wyglądającą postać.. .. Nie wiem dlaczego, ale serce zaczęło bić mi szybciej. Tylko się uspokój, powtarzałam sobie w myślach. Za dużo oglądam filmów a potem wpadam w panikę przy byle okazji. Mimo prób uspokojenia przyspieszyłam kroku. Tak na wszelki wypadek... Mało to gwałcicieli i psycholi? Było już ciemno a okolica nie należała do najbezpieczniejszych. Delikatnie odwróciłam się aby zobaczyć czy nadal za mną idzie i zobaczyłam mężczyznę w długim, ciemnym płaszczu. Nie wyglądał przyjaźnie, przynajmniej takie miałam odczucia. O maaatkooo... To na pewno jakiś morderca!! Po co ja wyszłam od Kaśki o tak późnej porze?? Przecież mogłam u niej przenocować tak jak mi proponowała. Ale nie. musiałam postawić na swoim. Spokojnie, tylko nie histeryzuj, powtarzałam sobie jak zacięta płyta! Weź się w garść. Starałam się uspokoić w myślach, ale napięcie było coraz większe. W pewnym momencie gorączkowo rozglądając się w poszukiwaniu żywego człowieka, potknęłam się o wystające, nierówne płyty chodnikowe. Co za łamaga ze mnie i to w takim momencie. Jak długa leżałam na zimnym chodniku. W sekundzie poczułam jak ktoś mnie podnosi i coś do mnie mówi. Oszołomiona podniosłam wzrok i zamarłam. To był TEN mężczyzna.. Ten, który mnie śledził! Byłam trochę obolała i zawstydzona, ale mój niedoszły gwałcicielo-morderca uśmiechnął się delikatnie i podał mi rękę. Przepraszam, że się wtrącam, ale nie powinna Pani sama chodzić po tak niebezpiecznej okolicy. Nic nie odpowiedziałam.. Dopiero teraz zobaczyłam jego twarz. Wcale nie była złowroga czy podejrzana jak mi się wcześniej wydawało. Miał delikatne rysy a oczy pełne ciepła. I do tego był przystojny. I to bardzo!! Jestem Marek, odpowiedział. Julia, wydukałam zszokowana. Nie zdążyłam skończyć gdy Zaczął powoli iść dalej ulicą. Uważaj na siebie, powiedział po przejściu kilku metrów i skręcił w alejkę. Stałam w świetle lampy i ... głośno zaczęłam się śmiać. Ocywiście sama z siebie. Nasza wyobraźnia lubi płatać nam figle, pomyślałam i ruszyam w stronę domu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnego razu zauważyłam, że idąc główną ulicą, po treningu, nie wracam do domu sama. Prószył śnieg, zima była w pełni, a po piątej tylko nieliczni wychylali nos poza drzwi ciepłego mieszkania. Byłam pewna że z jakąś ulubiona piosenką na ustach, nuconą z cicha, dojdę na przystanek, gdzie spotkam kilka równie przemarzniętych osób i razem wrócimy do swoich wiosek. Jednak droga na owy przystanek wydawała mi się męką. Czułam czyjś wzrok na plecach; nie wiem kto to był, szedł w tę samą stronę, paręnaście kroków za mną. Odwróciłam się, ale był naprawdę zajęty sobą, jakiś trzydziestolatek, krótko ostrzeżony, z byle jakim spojrzeniem. Odmachał jakiemuś mężczyźnie wynoszącemu śmieci do kontenera przed swoim blokiem. Podążałam więc dalej oblodzonym chodnikiem, czując każdym nerwem swój każdy ruch; każdy krok był jakby krótszy i cięższy, bo on ciągle był za mną. Nie chciałam odwracać się ponownie, a niemoc sprawiała, że bliska byłam omdlenia. chciałam zniknąć, zamknąć oczy i zniknąć, rozpłynąć się, odlecieć.
    Do przystanku było jeszcze kilka metrów, jedno przejście dla pieszych, jeden chodnik. Próbowałam przyspieszyć, ale nie mogłam. Przestępowałam z nogi na nogę, a jego wzrok obejmował całą mnie. Byłam jego marionetką. Nagle, nie wytrzymałam, odwróciłam się. Patrzył mi prosto w oczy, bez wyrazu, może z lekkim uśmieszkiem na wąskich, byle jakich ustach. Przełknęłam ślinę i udawałam, że nie widzę, że chciałam popatrzeć na coś innego, obok niego. I wtedy nie zauważyłam, że na pasy, na które wchodziłam, nadjechał samochód.

    alexia6@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tego wszystkiego zapomniałam podać swój e-mail: kasandra_85@wp.pl

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgłaszam się, a maila już wysłałam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnego razu zauważyłam, że jestem śledzona przez dziwnie wyglądającą postać. Było ciemno, już grubo po północy, a oczywiście do domu daleko... Wciąż nie mogłam zrozumieć jak mogłam mieszkać na takim zadupiu. Gdzie nie spojrzę to tylko drzewa i szerokie puste przestrzenie, a droga prowadząca do domu nijak nie przypomina normalnej asfaltówki. Mimo, że wiedziałam jak to w nocy wygląda, to po raz kolejny zasiedziałam się u koleżanki. A teraz muszę wracać, do tego jeszcze ta śnieżyca... W pewnym momencie oprócz huku wiatru, moich kroków usłyszałam jeszcze jakiś odgłos. Odwróciłam się, a tam jakaś postać, a może to było drzewo? Przyspieszyłam, znów się odwracam, postać wciąż się przybliża, więc oczywiście wykluczam drzewo. Strach powoli wdziera się do mojego umysłu, ochładza i tak zziębnięte ciało. Zaczynam biec, z wysiłku coraz bardziej tracę oddech, już czuję zbliżającą się kolkę. Staram się jeszcze bardziej, wśród gwizdu wiatru słyszę, że postać mnie dogania, ja opadam z sił, już dłużej nie mogę biec. Czuję jego obecność, jego ręka dotyka mojego ramienia, jednocześnie drugą zatyka mi usta i cichym szeptem mówi: "to koniec".

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgłaszam się ^^.

    Pewnego razu zauważyłam, że jestem śledzony przez dziwnie wyglądającą postać. Zakutana w czarny skórzany płaszcz, który od niemal zawsze kojarzył mi się z wampirami. Westchnęłam w myślach, że fajnie by było, gdyby to był Lestat w osobie Stewarda Towsenda. Przyspieszyłam kroku, mając pełną świadomość, że to jednak nie wampir. Podejrzany osobnik również zaczął iść szybciej. Światło latarni oświetlało pustą ulicę, przez którą nie przejechał nawet jeden samochód. Zamarłam. Poczułam na włosach jego ciepły oddech. Nagle zakrył dłonią moje usta i pociągnął do jednego z domów. Czułam przyspieszone bicie jego serca, które przedzierało się nawet przez grubą warstwę ubrania, które miał na sobie. Strach mnie sparaliżował, nie mogłam się poruszyć. Jedynie moje oczy rozszerzały się coraz bardziej ze strachu, a serce biło z każdym jego krokiem szybciej.
    W końcu znaleźliśmy się w pomieszczeniu urządzonym wyłącznie w czerni. Była tam grupa ludzi, również zamaskowanych. Każdy z nich miał na twarzy maskę teatru No - żadna z emocji na twarzach maski się nie powtarzała. Przebiegłam po nich wzrokiem, po czym zostałam związana przez dwóch członków stowarzyszenia i położona na stole. Dookoła mnie zapalono świeczki.
    Nadeszła chwila prawdy. Postacie zdjęły maski, a ja się zdziwiłam. Wokół stołu stała grupa moich znajomych.
    - Wszystkiego najlepszego, Alino!
    Wyglądało na to, że byłam swoim własnym tortem urodzinowym. Co prawda znienawidziłam ich na chwilę po całej tej farsie, jednak z perspektywy czasu okazało się to całkiem zabawne. A prawdziwą ofiarą okazał się kurczak, którego później ugrillowaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnego razu zauważyłem, że jestem śledzony przez dziwnie wyglądającą postać. Na pierwszy rzut oka był to zwykły mężczyzna w grubej zimowej kurtce, ale gdy tylko wchodził w cień, jego zwykłość zaczynała wyglądać jak iluzja, ukrywająca kogoś całkiem innego.
    Trwało to już prawie tydzień. Gdzie się nie ruszyłam, tam był on. Choć nigdy nie wchodził ze mną do budynków, zawsze wiedział którym wyjściem wyjdę. Tak jakby miał radar przystosowany do namierzania właśnie mnie. Do wczoraj nie przejmowałam się nim, ale wczoraj zaczęłam być obserwowana także w domu.
    Mój kot wychodzi mi czasem na powitanie do ogrodu. I tak właśnie zdarzyło się wczoraj. Kiedy zauważył mężczyznę zasyczał i się najeżył, ale potem jak zahipnotyzowany podszedł do niego. Mężczyzna pochylił się i coś mu powiedział, a potem pogłaskał po głowie. To było dziwne, bo Dzikus nie lubi pieszczot od obcych, szybciej kogoś podrapie niż da się dotknąć, a tu… Potem mężczyzna znów coś powiedział i Dzikus wrócił do domu, ale to już nie jest mój kot. Chodzi za mną krok w krok i obserwuje każdy mój ruch. Kiedy jestem w domu nie je, aby nie przegapić żadnej mojej czynności, nie daje się głaskać ani skusić ulubionymi smakołykami. Traktuje mnie jak obcego na swoim terytorium, którego z jakiś powodów trzeba tolerować, ale należy cały czas obserwować, czy aby zachowuje się odpowiednio.
    Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Najpierw ten mężczyzna, teraz mój kot, co się wokół mnie dzieje? A może ja zaczynam wariować i wszystko to są wybryki mojej wyobraźni?! Chyba jednak nie, chyba wszystko dzieje się naprawdę, ale co to wszystko ma znaczyć. Kto miałby jakikolwiek interes obserwować mnie tak dokładnie?
    Kiedy tak siedziałam i próbowałam coś z tego zrozumieć, drzwi wejściowe zaczęły się powoli otwierać. Za nimi stał on. Kontury jego kurtki rozmazywały się, zafalowały i w moich drzwiach nie stał już mężczyzna. To co w nich stało, wywołało u mnie paniczny krzyk. W ostatnim błysku świadomości zauważyłam, jak Dzikus biegnie w stronę tej istoty jednocześnie zwiększając swoje rozmiary. Tego wszystkiego było dla mnie za dużo, zemdlałam.
    Kiedy odzyskałam przytomność ani Dzikusa, ani istoty nie było. Przedpokój był zdemolowany, jakby rozegrała się w nim ostra walka, ale nie było żadnych śladów krwi. Siedziałam nadal w tym samym fotelu, zaś na kanapie obok siedział młodzieniec okryty jedynie ręcznikiem na biodrach i lizał sobie rękę, z której jeszcze teraz ciekła niebieska(!) krew. Chyba zemdlałam po raz drugi.
    Tym razem leżałam na kanapie. Już zaczęłam sądzić, że to wszystko tylko mi się przyśniło, kiedy do pokoju wszedł widziany poprzednio młodzieniec. Tym razem był ubrany w moje dżinsy i podkoszulkę. Rana na ręku już nie krwawiła. Podszedł do mnie i usiadł w fotelu naprzeciwko.
    - Przepraszam, że dałem się wczoraj zauroczyć. Na szczęście, kiedy demon przekroczył próg, aktywowało się zaklęcie ochronne i zdjęło ze mnie urok. Szkoda tylko, że nie udało mi się powiadomić Konwentu. Oni mieliby szanse dowiedzieć się kto nasłał na ciebie demona, teraz zaś nie da się już tego stwierdzić…
    - Co to się dzieje? – udało mi się wyszeptać, kiedy młodzieniec przerwał dla nabrania tchu.
    - No tak, zapomniałem, że ty o niczym nie wiesz. Przecież właśnie dlatego kazano mi cię pilnować. Ale ze mnie gapa, założyłem, że nic nie trzeba Ci tłumaczyć skoro pierwszy demon już zaatakował…
    - Demon! – jęknęłam.
    - Tak demon śniegu. Dlatego wydawało ci się, że widzisz człowieka w zimowej kurtce. Ale może lepiej zacznę od początku, od dnia, w której zginęła Twoja matka…
    I tak rozpoczęła się opowieść Dzikusa, kiedy skończył był świt.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgłaszam się, opowiadanie wysłałam na
    a_swierczek@vp.pl
    Mój e-mail:
    magda_iwank@o2.pl

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy