"Patynozielone!" jest książką napisaną przez jednego z najbardziej cenionych współczesnych pisarzy norweskich, który zadebiutował jako dwudziestoczterolatek, wydając zbiór nowel pt.: "Spirale". Uznanie autor zdobył jednak kilka lat później dzięki powieści "Patynozielone!", która napisana została pod wyraźnym wpływem Gombrowicza.
Osobiście będąc w liceum nigdy nie przeczytałam "Ferdydurke" mimo, że uczęszczałam do klasy o profilu humanistycznym. Nigdy nie lubiłam sięgać po lektury, które zostały mi odgórnie narzucone i myślę, że tak już zostanie. Pod wpływem literatury Daga Solstada postanowiłam, że w najbliższym czasie postaram się, jednak nadrobić te drobne zaległości ze średniej.
Norweski pisarz przedstawia nam historię dorastającego Geira Brevika, który na różne sposoby próbuje uciec od roli młodego człowieka oraz od narzuconej przez "starość" formy, która kryje się za tym określeniem. Nieustannie toczy on walkę z formą, która w jego mniemaniu jest źródłem wszelkiego zła i zniewolenia. Mężczyzna wykorzystując do swoich celów Brit Winkel stara się zedrzeć maskę z twarzy kobiety, którą jest urzeczony i zarazem chce ośmieszyć ją jako symbol i tym samym odebrać jej przewagę. Ciekawe tylko, czy to wszystko jest takie proste jak Geirowi się wydaje?
Muszę przyznać, że książka napisana przez Daga Solstada zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Została ona napisana przystępnym dla czytelnika językiem dzięki czemu odbiór jej wydawał się dużo przyjemniejszy. Osobiście posiadam jedynie wątpliwości w stosunku do powiązania powieści "Patynozielone!" z twórczością Witolda Gombrowicza. Jak już wspomniałam wcześniej - nigdy nie czytałam "Ferdydurke" i nie wiem na ile została ona 'przytoczona' w dziele norweskiego autora. Być może znajdą się wśród nas osoby, którym pod tym względem - omawiana w dniu dzisiejszym lektura - nie przypadnie do gustu.
Nie wiem dlaczego ale sięgając po tą książkę zwróciłam dużą uwagę na okładkę, która zarówno pod względem kolorystyki, jak i rozmieszczenia na niej elementów jest według mnie wręcz cudowna. Zdaję sobie w pełni sprawę ze znanego wszystkich powiedzenia "Nie oceniaj książki po okładce", jednak tym razem już na samym początku dałam się ponieść pozytywnym emocjom.
Wydawnictwo Smak Słowa, październik 2010
ISBN: 978-83-62122-13-4
Liczba stron: 200
Ocena: 7/10
Kochani!!! Serdecznie Wam dziękuje za tak licznie odwiedzanie Recenzji Leny. Swoją aktywnością sprawiliście, iż liczba komentarzy powoli dobija już do 1000. Gdy tak się stanie zaproszę Was wszystkich do losowania nagrody - niespodzianki, która czeka już cierpliwie na swojego właściciela!
Osobiście będąc w liceum nigdy nie przeczytałam "Ferdydurke" mimo, że uczęszczałam do klasy o profilu humanistycznym. Nigdy nie lubiłam sięgać po lektury, które zostały mi odgórnie narzucone i myślę, że tak już zostanie. Pod wpływem literatury Daga Solstada postanowiłam, że w najbliższym czasie postaram się, jednak nadrobić te drobne zaległości ze średniej.
Norweski pisarz przedstawia nam historię dorastającego Geira Brevika, który na różne sposoby próbuje uciec od roli młodego człowieka oraz od narzuconej przez "starość" formy, która kryje się za tym określeniem. Nieustannie toczy on walkę z formą, która w jego mniemaniu jest źródłem wszelkiego zła i zniewolenia. Mężczyzna wykorzystując do swoich celów Brit Winkel stara się zedrzeć maskę z twarzy kobiety, którą jest urzeczony i zarazem chce ośmieszyć ją jako symbol i tym samym odebrać jej przewagę. Ciekawe tylko, czy to wszystko jest takie proste jak Geirowi się wydaje?
Muszę przyznać, że książka napisana przez Daga Solstada zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Została ona napisana przystępnym dla czytelnika językiem dzięki czemu odbiór jej wydawał się dużo przyjemniejszy. Osobiście posiadam jedynie wątpliwości w stosunku do powiązania powieści "Patynozielone!" z twórczością Witolda Gombrowicza. Jak już wspomniałam wcześniej - nigdy nie czytałam "Ferdydurke" i nie wiem na ile została ona 'przytoczona' w dziele norweskiego autora. Być może znajdą się wśród nas osoby, którym pod tym względem - omawiana w dniu dzisiejszym lektura - nie przypadnie do gustu.
Nie wiem dlaczego ale sięgając po tą książkę zwróciłam dużą uwagę na okładkę, która zarówno pod względem kolorystyki, jak i rozmieszczenia na niej elementów jest według mnie wręcz cudowna. Zdaję sobie w pełni sprawę ze znanego wszystkich powiedzenia "Nie oceniaj książki po okładce", jednak tym razem już na samym początku dałam się ponieść pozytywnym emocjom.
Wydawnictwo Smak Słowa, październik 2010
ISBN: 978-83-62122-13-4
Liczba stron: 200
Ocena: 7/10
Kochani!!! Serdecznie Wam dziękuje za tak licznie odwiedzanie Recenzji Leny. Swoją aktywnością sprawiliście, iż liczba komentarzy powoli dobija już do 1000. Gdy tak się stanie zaproszę Was wszystkich do losowania nagrody - niespodzianki, która czeka już cierpliwie na swojego właściciela!
Fakt, okładka bardzo ładna. ;) Sama książka wydaje mi się ciekawa, dlatego może kiedyś przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńGombrowicza polecam, przeczytałam większość jego tekstów, są rewelacyjne. Ja również doceniłam je później niż w liceum. Daga Solstada mam w domu "Noc profesora Andersena", mam nadzieje, że będzie to dobra rzecz :)
OdpowiedzUsuńLenalee - przeczytaj koniecznie, bo naprawdę warto. Oczywiście każdy ma inny gust, więc zobaczymy, jak to będzie w Twoim przypadku
OdpowiedzUsuńthe_book - w taki razie już niedługo zabiorę się za dzieła Gombrowicza. Mam nadzieję, że przypadną mi do gustu. Jak nie spróbuję, to nie będę wiedzieć.
ja mam tak jakoś, że jak okładka ładna to często książka też dobra, może to o nastawienie chodzi?:)
OdpowiedzUsuńLeno, czytasz w takim tempie te książki, że nie daje rady wyrobić z czytaniem recenzji :P
OdpowiedzUsuńA okładka naprawdę ciekawa .
Kaś - też tak zazwyczaj mam, chociaż bywają również odwrotne sytuacje. W sumie nie wiem, czy jest jakaś reguła wyjaśniająca takie sytuacje. Pewnie nastawienie macza w tym swoje paluszki. No nic! Będzie trzeba to bacznie poobserwować.
OdpowiedzUsuńElina - Czy ja wiem, czy czytam tak szybko? Myślę że raczej normalnie. Część z recenzowanych przeze mnie książek przeczytałam już jakiś czas temu (gdy recenzje dodawała rzadziej) i teraz po prostu nadrabiam zaległości. W między czasie dochodzą jeszcze lektury bieżące i wychodzi, jak wychodzi.
A mnie nie ciągnie do tej książki. Wcale a wcale
OdpowiedzUsuń