"Umarłam dwudziestego czwartego grudnia, w wigilię Bożego Narodzenia, dziesięć godzin przed ukazaniem się na niebie pierwszej gwiazdki, która chrześcijanom z Europy Wschodniej pozwala rozpocząć świąteczny posiłek. Śmierć przyszła niespodziewanie. Była niczym gwałtowny chłód, który ściska serce i kurczu duszę. Do utraty świadomości. Do zawsze. Jak to śmierć. Kto by przypuszczał..."
Takimi słowami rozpoczyna się książka Aurelii Es - autorki miniatur literackich, opowiadań, wierszy, tekstów piosenek, a także laureatki kilku konkursów literackich.
Kochanek malutki przedstawia nam historię kobiety, która po zdradzie i odejściu swojego ówczesnego chłopaka załamuję się. Bohaterka nie ma na nic ochoty i gdy już ma nadzieję, że niedalekiej przyszłości umrze to wokół niej zaczynają znajdować się osoby, które przychodzą jej z pomocą. Mimo wszelkich starań Zuzannie wydaje się, że wszystko co istotne już się skończyło. Życie straciło dla niej sens, kłamstwo nabrało niecodziennego znaczenia. Zdawało się, że nic dobrego już jej nie spotka. A jednak...
Muszę przyznać, że po przeczytaniu powieści czuję pewien niedosyt. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu nie odnalazłam w niej niczego nadzwyczajnego, co skłoniłoby mnie do ponownego zagłębienia się w niej. No bo ile można czytać o opuszczonych kobietach, którym nagle świat się zawala, by już następnej chwili wszystko wróciło do normy. Być może spodziewałam się po dziele Aurelii Es zbyt wiele i tym samym rozczarowałam się na własne życzenie. Nie mniej jednak bardzo podobał mi się styl przy pomocy którego zastała napisana całość lektury. Dzięki niemu książkę czytało się z niezwykłą łatwością i prawie wcale nie odczuwałam się poświęconego jej czasu.
Kochanka malutkiego chciałabym polecić wszystkim tym, którzy lubują się w tego typu historiach. Osobiście nie wykluczam tego, iż sama przeczytałam książkę w nieodpowiednim ku temu czasie i dlatego nie doceniłam jej w pełni. Czekam więc na Wasze opinie.
Wydawnictwo Replika, październik 2010
ISBN: 978-83-7674-084-3
Liczba stron: 224
Ocena: 5/10
Kochanek malutki przedstawia nam historię kobiety, która po zdradzie i odejściu swojego ówczesnego chłopaka załamuję się. Bohaterka nie ma na nic ochoty i gdy już ma nadzieję, że niedalekiej przyszłości umrze to wokół niej zaczynają znajdować się osoby, które przychodzą jej z pomocą. Mimo wszelkich starań Zuzannie wydaje się, że wszystko co istotne już się skończyło. Życie straciło dla niej sens, kłamstwo nabrało niecodziennego znaczenia. Zdawało się, że nic dobrego już jej nie spotka. A jednak...
Muszę przyznać, że po przeczytaniu powieści czuję pewien niedosyt. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu nie odnalazłam w niej niczego nadzwyczajnego, co skłoniłoby mnie do ponownego zagłębienia się w niej. No bo ile można czytać o opuszczonych kobietach, którym nagle świat się zawala, by już następnej chwili wszystko wróciło do normy. Być może spodziewałam się po dziele Aurelii Es zbyt wiele i tym samym rozczarowałam się na własne życzenie. Nie mniej jednak bardzo podobał mi się styl przy pomocy którego zastała napisana całość lektury. Dzięki niemu książkę czytało się z niezwykłą łatwością i prawie wcale nie odczuwałam się poświęconego jej czasu.
Kochanka malutkiego chciałabym polecić wszystkim tym, którzy lubują się w tego typu historiach. Osobiście nie wykluczam tego, iż sama przeczytałam książkę w nieodpowiednim ku temu czasie i dlatego nie doceniłam jej w pełni. Czekam więc na Wasze opinie.
Wydawnictwo Replika, październik 2010
ISBN: 978-83-7674-084-3
Liczba stron: 224
Ocena: 5/10
Nawet gdzieś o tej książce czytałam... Pomyślę na pewno, choć przyznam że stosy książek czekają na przeczytanie:)).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Okładka jest świetna :) ale treść wydaje się być przewidywalna.
OdpowiedzUsuńmnie nie zachwyciła;P
OdpowiedzUsuńmam na półce, ale coś czuje że i ja sie nie zachwycę.
OdpowiedzUsuńKasandra jeśli lubisz tego typu historię, to z pewnością i ta przypadnie Ci do gustu ;)
OdpowiedzUsuńTajemnico jest strasznie przewidywalna. Styl autorki całkiem fajny ale jeśli chodzi o całą resztę to już nie za bardzo. Co prawda publikując recenzję na stronie Merlina natchnęłam się na opinie wychwalające "Kochanka malutkiego" i jego 'nieprzewidywalność'. Myślę, że wszystko tak naprawdę zależy od gustu.
Izuś czyli już jesteśmy we dwie. Książka niby nie aż taka tragiczna, jednak do zachwytu zabrakło jej bardzo dużo.
Edith w takim razie czekam na Twoja opinię ;)
hm... z chęcią przeczytam brzmi fajnie, nie mam oporów przed taką literaturą łatwą, lekką i przyjemną, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzeka u mnie na półce właśnie z wymiany z Isuś :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kilka pierwszych stron i uznałam, że jeszcze przyjdzie na nią czas. Ogólnie fabuła wydaje się fajna, przynajmniej ja takie książki lubię ale mimo wszystko coś mnie nie przyciąga do niej.
Widzę, że czytasz Jillian Westfield wyszła za mąż- zazdroszczę mimo iż zazdrość do brzydkie uczucie
OdpowiedzUsuńNie czytałam i pewnie nie przeczytam, zreszta kto wie. Jednak notoryczny pomysł obsadzania w fabule pokrzywdzonej bohaterki i słodkiego zakończenia, jakoś mnie mierzwi.Pewnie z braku laku.....ale do tego czasu pasuję.
OdpowiedzUsuńArcher ja również lubię od czasu do czasu tego typu powieści, jednak w przypadku tej książki to była już chyba lekka przesadza. Może odbieram ją tak a nie inaczej ze względu na to, że czytałam ją podczas sesji?
OdpowiedzUsuńJusssi - całkowicie się z tobą zgadzam. Z przeczytaniem tej książki zawsze się jeszcze zdąży.
Natula i obawiam się, że niczego nie stracisz nie czytając tej książki
Ach Leno! Czytasz i recenzujesz szybciej niż Cię odwiedzam! Muszę zaglądać nie tylko do kawy, ale i obiadu, kolacji etc ;)
OdpowiedzUsuńRzuciła mi się kiedyś w oczy okładka tej książki ale dopiero za sprawą Twojej recenzji bliżej poznałam jje treść.
Plusem z pewnością jest jej cena, kosztuje niewiele ponad 20 zł. Nie mniej tyle wartościowych książek czeka na przeczytanie, że chyba sie nie skuszę
:)
Nie słyszałam o tej książce - ale i tak tematyka nie wydaje się (jak dla mnie) zbyt interesująca:/
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że muszę pierw przeczytać to co mam, a potem szukać dalej ;)
OdpowiedzUsuńAle będę o niej pamiętać ;)