Zgodnie z obietnicą przygotowałam dla Was konkurs, w którym będzie do wygrania dwie książki. Pierwsza Johna Grishama pt.: "Powrót do Ford Country", a druga pozostanie tajemnicą aż do chwili losowania. Jakie jest zadanie? Tym razem zasady będą nieco trudniejsze niż ostatnio:
- osoby, które nie posiadają bloga powinny podać swój e-mail w treści komentarza
Co byłbyś/byłabyś w stanie zrobić, aby zdobyć ostatni egzemplarz książki swojego ukochanego pisarza/pisarki?
Na odpowiedzi oczekuję do poniedziałku (28 lutego) do godziny 23.59. Wyłonienie zwycięzcy przewiduję na 1 marca. Wszystkim chętnym z góry dziękuję za wzięcie udziału w konkursie. A Kasandrę_85 proszę o podesłanie mi na maila (a_swierczek@vp.pl ) swojego adresu w celu przesłania nagrody niespodzianki.
Obrazek do zamieszczenia na blogu:
Życzę wszystkim powodzenia i.... CZAS START!!!!
W pierwszej chwili pomyślałam sobie, że gdyby był to ostatni egzemplarz z całego nakładu, oddałabym swoją biblioteczkę. Ale potem przyszło mi do głowy, że chyba tak źle by nie było; poza tym ciężko zniosłabym oddanie moich książek, które zdobywałam przez kilka lat. Więc co ja bym zrobiła? Po pierwsze, mogłabym odciąć się na jakieś pół roku od internetu. Cóż, nie mogłabym prowadzić bloga, sprawdzać maila... Ale czego nie robi się dla książki ukochanego pisarza? No i nie siedziałabym tyle przed komputerem, co dobrze by zrobiło moim oczom, i zaowocowałoby większą ilością przeczytanych powieści. Mogłabym też odstawić na parę miesięcy słodycze = wymarzona książka, i do tego mniej kalorii, super. No i coś, co przyszłoby mi z OGROMNYM trudem... Przez bite 2 miesiące nie kupiłabym ŻADNEJ książki, nawet najcieńszej. Wielkie poświęcenie dla takiej miłośniczki literatury, ale warto ;)
OdpowiedzUsuńPonieważ jestem przeciwniczką wklejania na bloga różnych takich, to się nie zgłaszam. Ale na pytanie odpowiem: Przetrzepać wszystkie możliwe miejsca, gdzie dałoby się ją zakupić, a gdybym nie znalazła - napadłabym na kogoś, kto miał szczęście (pecha) zwinąć mi ową książkę sprzed nosa. I histeryzowałabym przez cały okres poszukiwań. A gdy książka trafiłaby już w moje ręce - zostałabym zapewne zamknięta w zakładzie psychiatrycznym :D. Byle z książką.
OdpowiedzUsuńJako, że reguły zostały zmienione, to się zgłoszę, bo jeszcze tej książki Grishama nie czytałam.
OdpowiedzUsuńByłabym w stanie pracować na zmywaku przez czas nieokreślony, sprzątać biura, uśmiechać się do szefów, byś miłą dla upierdliwych klientów, głaskać dzieci po główkach i przeprowadzać staruszki na pasach :P :]
A z życia wziete - od chyba ponad 2 lat próbuję dorwać w normalnej cenie "13 i 1/2 życia kapitana niebieskiego misia" Moersa. Niestety z powodu wysprzedania nakładu i braku dodruku jest to praktycznie niemożliwe. Jednak przez ten cały długi czas ciągle walczę - sprawdzam aukcje na Allegro, monitoruję sytuację w internetowych księgarniach, jak jestem gdzieś w pobliżu antykwariatów, to sprawdzam, nawet skontaktowałam się z wydawcą! Ceny w antykwariatach i na aukcjach są powalające - tak od 150 zł w górę, więc mnie zwyczajnie nie stać, ale może upoluję od wydawcy, zobaczymy. Jak widać mam cierpliwość i motywację do szukania i zdobywania upragnionych książek :D
Nie ma mnie kilka godzin a tu taka niespodzianka:D. Dzięki wielkie!! Już wysyłam swoje dane:))
OdpowiedzUsuńOj na pewno dużo bym zrobiła. Odmówiła bym sobie przede wszystkim na jakiś rok kupowania innych książek. Za ostatnim egzemplarzem pojechałabym zagranicę jeśli tam mogłabym go dostać. Nękałabym wydawcę o dodruk jednego egzemplarza. Przeszukiwałabym 24/7 internet w celu odnalezienia ostatniego tomu. A już na pewno błagałabym pisarza by oddał mi któryś z egzemplarzy należących do niego, jeśli nie byłoby innej możliwości. Zrobiłabym dużo, ale w granicach rozsądku.
OdpowiedzUsuńGdyby jeden, ostatni egzemplarz dzieła mojego ukochanego pisarza mógł trafić do mnie w zamian za coś, to z pewnością wiele bym zrobiła.
OdpowiedzUsuńMiliona dolarów, to może i bym nie zapłaciła, bo taką sumą nie dysponuje moja skromna osoba. Nie byłabym też w stanie rozebrać się i brać udział w akcie miłości, bo kto o zdrowych oczach i trzeźwym umyśle chciał robić to ze mną, jeżeli nie ma we mnie niczego specjalnego. Natura aż tak dobrze mnie nie obdarzyła, albo jeszcze jej efekty nie chcą się ujawnić.
Może kilkuletnie sprzątanie rezydencji, bawienie jego lub jej potomka, wychodzenie z czworonożnymi domownikami i spędzanie z nimi czasu wraz z wielogodzinną opieką, załatwiłoby sprawę?
Jeżeli nie, to bym posłużyła się moim ostatnim i najlepszym argumentem: oprócz dozgonnej wdzięczności, pisku, który wydarłby się z moich ust przy otrzymaniu danej pozycji i olśniewającym uśmiechu, to osoba, która podarowałaby mi tą pozycję, miała by na swoim koncie o jeden dobry uczynek więcej, więc jeden dzień odznaczony. W końcu dziennie każdy powinien spełnić jeden dobry uczynek, aby świat stał się lepszy :)
Gdyby został ostatni egzemplarz jakiejś książki to zrobiłabym wszystko by go zdobyć... Szukałabym na Allegro, dzwoniła do wydawcy, szukałabym po antykwariatach. Ostatnio nawet przeszukałam cały internet w poszukiwanie pewnej książki ;)
OdpowiedzUsuńKrótko: Rzuciłabym się z pazurami na konkurentów xD
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem... Jeżeli wychodzi coś nowego moich ulubionych autorów to nie czekam aż braknie książki w księgarniach tylko kupuję ją od razu.
OdpowiedzUsuńNatomiast wiem co potrafi w takim wypadku zrobić moje dziecko - wypożyczyłam mu z biblioteki "Atlas dinozaurów dla dzieci" i kiedy przyszła pora oddać książkę ta gdzieś tajemniczo wsiąkła. Nie pomogły poszukiwania w domu oraz u babć i cioci gdzie młody z książeczką bywał - przepadła i już.
Musiałam kupić w zamian książkę do biblioteki, na szczęście pani zgodziła sie na coś innego, bo ten "Atlas" był nie do zdobycia. To działo się w czasie wakacji. kilka tygodni temu książka się odnalazła... Okazało się, że dziecko sobie to całkiem nieźle wymyśliło - jak książki nie będzie widać to mama nie odda. Oczywiście rozmowa nauczająca się odbyła, ale młody jest książkę do przodu...
To było nie tak dawno. Nie pamiętam konkretnie kiedy, ale przydarzyło mi się osobiście ooo już wiem w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Na portalu „nakanapie.pl” była prowadzona wirtualna rozmowa z autorem. Konkretnie z Katarzyną Michalak. Autorką „Rok w poziomce” (stała wtedy na półce i czekała na przeczytanie) czy całej trylogii o pani weterynarz Patrycji. Muszę przyznać, że zachwyciłam się Panią Kasią. Zaczęłam przekopywać portal nakanapie żeby zapoznać się dokładniej z dorobkiem literackim Pani Kasi. Kiedy już znalazłam wszystkie tytuły postanowiłam koniecznie je zakupić. Na początek postanowiłam kupić „Poczekajkę” bo to przecież pierwszy tom trylogii. Zajrzałam na strony internetowe księgarni, na których zwykle robię książkowe zakupy. Niestety książka była „chwilowo niedostępna” a audiobook jakoś mnie nie pociągał. W „guglarkę” wpisałam księgarnie internetowe i zaczęłam szukać. Przy piątej porażce – chwilowo niedostępna – muszę przyznać, że się załamałam. Ale jak to możliwe że tej książki nigdzie nie ma? Skoro wszyscy ją czytali i nie jest aż tak wielką „starocią” to dlaczego jest niedostępna? Straciłam wszelką nadzieję, że ją dostanę, chociaż ja ją chciałam już natychmiast. Bo przecież wszyscy ją polecają. Pamiętam, że to był piątek. Siedziałam sobie w pracy i cały czas myślałam o tym, że MUSZĘ ZDOBYĆ „POCZEKAJKĘ” nie wiem jak, ale muszę. Po raz enty przeglądałam internetowe księgarnie i nic. Zero. Wtedy zaświeciła się w mojej głowie lampka. Przecież w moim mieście są „zwykłe” księgarnie i tam trzeba szukać. Niestety nie miałam możliwości sprawdzenia tego osobiście, gdyż kończyłam pracę o 21:00 a do soboty (dnia następnego) nie chciało mi sie czekać. Wyguglałam księgarnie, zajrzałam do działu kontakt po nr telefonu i... zaczęłam dzwonić. Przy piątej księgarni i antykwariacie znów opadłam z sił. Poczułam się przytłoczona beznadziejnością, że znów mi się nie udało. W końcu zadzwoniłam do ostatniej księgarni na liście. Prawdę mówiąc to nie oczekiwałam pozytywnego rezultatu. Kiedy zapytałam Panią po drugiej stronie czy posiadają na stanie powieść Katarzyny Michalak „Poczekajka” usłyszałam: „Momencik, sprawdzę w komputerze. Chwileczkę... Tak, mamy, ostatni egzemplarz” Na te słowa ogarnęła mnie tak niesłychana euforia, że to się nie da opisać. Serce mi zaczęło szybciej bić a oczy radośnie płonąć. Niestety, kiedy mój entuzjazm szalał, Pani po drugiej stronie poinformowała, że „tak do końca to nie jestem pewna, czy ta pozycja jest. W komputerze widnieje, ale musiałabym przeszukać magazyn. I nie mogę gwarantować, że ona jeszcze jest”. Ładnie poprosiłam Panią żeby jednak poszukała bo jestem bardzo zainteresowana tą pozycją i chcę ją kupić. Po piętnastu minutach Pani zadzwoniła, że owszem znalazła i zaprasza po jej odbiór. I tak właśnie „Poczekajka” trafiła do mnie do przeczytania. Kiedy wieczorem rozmawiałam z moim przyjacielem i opowiedziałam mu całą historyjkę usłyszałam „trzeba było poszukać na allegro, jestem piewien, że tam byś ją znalazła”. Hm... no cóż, myślę, że tak, ale mnie bardziej zależało na tym aby książkę mieć już natychmiast a nie za kilka dni czy też za tydzień bądź dwa, bo z przesyłkami i kurierem to nigdy nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńhmm ja byłabym w stanie wybrac się na wycieczkę osobiście do autora książki - lub chociaż złapac go na warsztatach lub mailowo... jeśli to jednak nie jest możliwe czychałabym na allegro, pisała pytania o tą książkę do blogowiczów takich jak ty i prosiła:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z edzia-goodies
Co ja bym zrobiła? Wszystko co bym mogła, ale bez wyrzutów, że robię coś w brew sobie lub kogoś tym krzywdzę.
OdpowiedzUsuńWszystko ,no prawie wszystko. Na pewno nie pozbyłabym się żadnej z mojej książki znajdującej się w biblioteczce. Są dla mnie zbyt cenne. Każda z nich to cząstka mojej duszy. To moje trofea.
OdpowiedzUsuńDlatego jeśli zawiodło by allegro ,forum czytelnicze i wszystkie różnorakie ogłoszenia (a wymieniałabym na wszystko z rzeczy nawet na np. złota biżuterię) ,to jedyne wyjście pofatygować się osobiście do autora tej książki,choćby mieszkał na krańcu świata. Można zawsze udawać ,jakąś dziennikarkę,która chce przeprowadzić wywiad i czarująco z wdziękiem,poprosić dla siebie , w ramach tak cudownego ,niezapomnianego wywiadu o mały prezent w postaci książki.
Myślę ,że upiekłabym tu dwie pieczenie na jednym ogniu , no bo czego to się nie robi,żeby zdobyć upragniony cel….... :-)
Długo zastanawiałam się co bym zrobiła by otrzymać książkę ukochanego pisarza. Naprawdę nie wiem, ale dużo. Stałabym za nią całą noc w kolejce, umyłabym okna na 10 piętrze (a mam lęk wysokości), nie usiadłabym do komputera przez tydzień (a nie potrafię bez netu wytrzymać dnia) To duże dla mnie poświecenie. A jaka by była radość, gdy będę już trzymać w dłoniach wymarzone "dzieło". Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie wiem, dużo. Chyba.
OdpowiedzUsuńKiedyś szukałam długo i uparcie "Sprawy zabójstwa" Strugackich" (lubię ich bardzo). Upolowałam w końcu, trochę już zaczytany egzemplarz. Przeczytałam i z zaskoczeniem stwierdziłam, że w książce brak kilkunastu ostatnich kartek! Kluczowych, no bo to clou powieści...
Przeszukałam więc allegro pod kątek zakończonych aukcji i pisałam do tych, którzy książkę kupili, z prośbą, by zechcieli mi zeskanować bądź skserować ostatnie strony. Jedna osoba odpowiedziała, oferując zdjęcia, na co skwapliwie przystałam. Otrzymane mailem fotki pieczołowicie obrobiłam, wydrukowałam i włożyłam do książki. Teraz jest dla mnie jeszcze cenniejsza.
A ja dla zdobycia ostatniego egzemplarza książki mojego ukochanego pisarza bez zastanowienia zgodziłabym sie zostać na dzień/miesiąc/rok jednym z najczarniejszych charakterów spośród wszystkich jego powieści :) Dla fantastycznej książki zniosłabym to piętno :)
OdpowiedzUsuńDużo! Mogłabym zrobić coś, czego nienawidzę, na przykład zagrać mecz siatkówki o ostatnią kochaną książkę ;).
OdpowiedzUsuńTen konkurs potraktować można dwojako, bo… cóż znaczy ostatni egzemplarz książki? W pierwszej chwili na myśl przychodzi mi ostatnia książka w księgarni. Już widzę dzień premiery książki, tłumy ludzi pod księgarnią, rzucanie się na półki tuż po otworzeniu drzwi przez pracowników. Szalejący tłum niczym zombi, wyrywa sobie nawzajem książki z rak, pokazując dumnie całe uzębienie i groźnie warcząc. A na przedzie tego tłumu, ja. Dumnie dzierżąca zdobycz. Potem sobie pomyślałam: „szalona jestem”. W końcu książka ląduje w wielu księgarniach i na pewno gdzie indziej będzie można ją dostać. Ale co jeśli to by była ostatnia książka z nakładu? Taaa, wówczas mogłabym się tak zachować. I zaraz potem kolejna myśl… uwielbiam autora i czekałam z zakupem książki aż do wyczerpania nakładu? Niemożliwe. I wtedy w głowie zaświtała mi ostatnia opcja. I przerażenie pojawiło się na moim obliczu. Koniec świata, apokalipsa. Ludzie zmieniają się nie do poznania. Niszczą dobra kultury. Na świecie zostaje tylko jedna książka najbardziej cenionego przeze mnie autora. Co wówczas. Teraz już nie widzę pod powiekami przerażających obrazów, lejącej się krwi i wyrywania sobie zdobyczy niczym zwierzyny. Teraz widzę niekończącą się tułaczkę, poszukiwanie na świecie upragnionego celu, książki, której pragnie każdy. Przemierzanie dziesiątków, setek, tysięcy kilometrów – piechotą, by odnaleźć to co naprawdę ważne. Jedną jedyną, najistotniejszą książkę. Tułaczka, niedojadanie, wieczne zmęczenie. To nic. Ważne by ją zdobyć, by ją mieć, by nie przepadła. W chwilach krytycznych człowiek zdolny jest do niebywałych czynów. Tak jest i ze mną. Gdyby doszło do takiej sytuacji – zrobiłabym wszystko, by zdobyć tę książkę.
OdpowiedzUsuńMogłabym na przykład zaoszczędzić na czymś innym żeby kupić książkę ale jakoś ją odpracować.
OdpowiedzUsuńMyślę, że można by wiele zrobić ale oczywiście w granicach rozsądku :).
Po książkę oczywiście się zgłaszam :).
Gdybym miała szansę zdobyć ostatni egzemplarz książki mojego ulubionego autora, lub jego rękopis byłabym skora do wszelkich poświęceń.
OdpowiedzUsuńNa początku starałabym się zrobic to zgodnie z rawem i postarać się ją znaleźć w jakimś sklepie, kupić za dogodną cenę.
A jeśli nie udałoby mi się to spróbowałabym zrobić to inną drogą.
Tego, kto nie dałby mi tej książki przywiązałabym i tortuowała, do momentu w którym zgodzi mi się ją oddać (oczywiście z własnej inicjatywy, ja się do tego nie wtrącałam, takimały prezencik :P).
A nawet jeśli i to nic by nie dało, a ten ktoś zażądałby czegoś w zamian (lepiej żeby był to chłopak) zrobiłabym wszystko o co prosi (chociaż...albo palnęłabym mu w łeb).
Przedostatnią opcją jest kradzież, co nie wchodzi w rachubę, bo byłabym zapewne ścigana, a co mi z książki jeśli wyląduję w wzięzieniu (mogę ją tam cczytać. Ale ile azy można czytać to samo?).
No i wreszcie wejście na internet i odkupienie od kogoś tejże książki.
bo od czego są e-bboki? :)
Jeżeli ogromnie pragnę posiadać jakąś rzecz - czy to książkę, czy płytę, bilety na koncert, film na dvd - to nic mnie nie powstrzyma przed zdobyciem tego. Oczywiście warunkiem koniecznym do podjęcia przeze mnie jakiegokolwiek działania jest prawdziwie szczera chęć posiadania oraz przekonanie, że tego właśnie pragnę.
OdpowiedzUsuńA cóż potrafię zrobić?
Wszystko i to zupełnie serio.
Mogę od 24 stać pod drzwiami księgarni i czekać na jej otwarcie (do tej pory zdarzyło mi się stać w kolejce tylko po bilety, na kilka godzin przed otwarciem punktu, ale widocznie wszystko przede mną;)), mogę spędzić całą noc w Internecie "polując" na dany egzemplarz, mogę zapłacić każdą cenę (oczywiście pod warunkiem, że ją posiadam i nie jest całkowicie z kosmosu), mogę wreszcie tak długo szukać, aż znajdę to czego chcę, czego potrzebuję.
Jako przyszły strażnik sprawiedliwości i praworządności powinnam jednak napisać, iż uczyniłabym wszystko, ale w granicach prawa. Oczywiście to bardzo zdroworozsądkowe podejście, niemniej jednak chęć posiadania jest zwykle szalonym pragnieniem, więc i z tym też może być różnie... ;)
Mogłabym zrobić naprawdę dużo.Mogłabym nawet urodzić 10-cio raczki.uam20@wp.pl
OdpowiedzUsuńJa bym się skontaktowała z samym pisarzem i błagała go/ją o szansę zdobycia książki, w zamian co zechce, ale żeby dał(a) mi możliwość wykazania się, że naprawdę jestem właściwą osobą, by ten ostatni egzemplarz trafił do mnie. Aczkolwiek, patrząc w ten sposób, pisarz zawsze ma kilka egzemplarzy swojej książki, więc to nie byłby ostatni. Ostatni dostępny na rynku... Przeszukałabym świat, brała udział w aukcji, bo pewnie by była, a może nie, ale.... Zrobiłabym wszystko, czego zdobycie tej książki by wymagało. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOstatni to nie wiem, ale jak ukazuje się nowa książka Musierowicz, to od rana przeszukuję księgarnie:) A zwykle wstawać nie lubię.
OdpowiedzUsuńagnzimka@gazeta.pl
Dobre pytanie. Właściwie to trudno na nie odpowiedzieć, bo w dzisiejszych czasach mamy bogaty wachlarz ofert i możliwości.
OdpowiedzUsuńNo ale dobra, spróbujmy coś wykombinować. Wyobrażam sobie, że gdybym dowiedziała się, że gdzieś na końcu Polski jest do zdobycia ostatni egzemplarz książki mojego ukochanego pisarza bez namysłu pożyczam od znajomych GPSa, wsiadam w auto i pruję tam! Po drodze staram się dowiedzieć jak najwięcej o szczęśliwym posiadaczu tego cuda. Jeśli jest to facet to na najbliższym parkingu maluję paznokcie, rozpuszczam włosy i robię make-up. Jeśli kobieta to przebieram się w spódnicę do kolan i stonowaną bluzkę, upinam grzeczcznie włosy. Kiedy dojeżdzam na miejsce puszczam oczko do faceta, a jeśli to kobieta to prawię jej kilka komplentów na temat butów i bluzki. Bez względu na płeć, oboje bez zastanowienia, z uśmiechem na twarzach oddają mi wymarzoną książkę. A ja najszybciej jak potrafię jadę do domu i zagłębiam się w lekturę. :)
oj, ciezko powiedziec, co bylabym w stanie zrobic dla ostatniego egzemplarza ksiazki ulubionego autora, gdyz nigdy nie bylam w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńAle znajac siebie i swoja pasje czytania, pewnie bylabym w stanie zrobic cos szalonego, zeby ja zdobyc:)
Pozdrawiam!
focz@op.pl
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJeżeli byłaby to ostatni, jedyny egzemplarz mojej ukochaniej pisarki to: wstałabym bardzo wczesnie rano, poszłą pod ksiegarnie, czekała do jej otwarcia,a kiedy juz by otworzyli kupiła bym ja. Jeżle zdarzyło by się, że niespodziewania tłumy ludzi czekają by kupic MOJĄ książke użyłabym pewnie jakiegoś bardzo nieodpowiedzniego podstepku, który później lezał by mi na sumieniu całe zycie i kupiłabym ją.
OdpowiedzUsuńByłabym w stanie zrobić wiele, choć na ogół nie jestem zdolna do poświęceń. Jednak rzeczy, które wykonałabym, aby zdobić ostatni egzemplarz ograniczałyby się do kilkakrotnie podwyższonej ceny, może wykonywania jakichś czynności przez określony czas, pomocy w księgarni, aby odkupić swój "grzeszek"... Z drugiej strony, nie jestem zwierzęciem, które rzuciłoby się na tą lekturę, jak wygłodniały lew. Od tego mam rozum, aby wiedzieć, że książka ta prędzej czy później pojawi się w księgarni w nowym nakładzie lub w antykwariacie używana, w bibliotece, na allegro. Książki nauczyły mnie głównie cierpliwości, dlatego: nic na siłę. Nie jest dla mnie ważne, aby mieć książkę na własność, koniecznie w dniu premiery. Ważnym jest, aby przeżyć jej historię z miłości do czytania, a nie miłości do kupowania.
OdpowiedzUsuńco bym zrobiła... hm... powiem może, że mnie często zdarza się, że upatrzę sobie książkę, której nigdzie nie ma. mieszkając w Bielsku-Białej jeździłam w poszukiwaniu książki do: Krakowa, Białegostoku, Ełku, Gdańska, Katowic, Sopotu, Warszawy, Wrocławia i Torunia.
OdpowiedzUsuńzrobiłabym dużo. łącznie ze zlokalizowaniem pisarki i błaganiem o egzemplarz.
Och zrobiłabym dużo i na pewno stała się nieobliczalne, dlatego szczerze nie wiem jak bym się zachowała. Pewnie byłyby to skrajności typu błaganie, proszenie prześladowanie do podstępu, intrygi oraz kłamstwa. Jak pisałam, jeśli chodzi o książki to jestem nieobliczalna :D
OdpowiedzUsuńcoś wiadomo o wynikach konkursu?
OdpowiedzUsuńSil dobrze, że mi przypomniałaś, bo na śmierć bym zapomniała. Wyniki pojawią się dziś wieczorem, gdy tylko na gg pojawi się moja prawa ręka ;)
OdpowiedzUsuńno ja mogę tak przypominać :) to wieczorem będę zaglądała :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbyły już wyniki??
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń