wtorek, 15 kwietnia 2014

Agnieszka Lingas-Łoniewska - Brudny świat

Agnieszka Lingas-Łoniewska to utalentowana polska autorka, która posiada na swoim koncie imponujący dorobek literacki. Pamiętam czasy, gdy z wielką niecierpliwością oczekiwałam kolejnych premier jej powieści, ponieważ byłam pewna, że pisarka zabierze mnie w kolejną fantastyczną podróż i ani przez chwilę nie pożałuję czasu, który przeznaczę na przeczytanie kolejnego tekstu. Od tamtego czasu minęło wiele miesięcy i choć nadal staram się czytać książki napisane przez Agnieszkę, odczuwam coraz większe rozczarowanie i pustkę. Jestem świadoma tego, że utrzymanie w tej dziedzinie naprawdę wysokiego poziomu jest niezwykle trudne, a "Zakręty losu" niewątpliwie zawyżyły jej poprzeczkę, jednak to już nawet nie chodzi o sam pomysł na napisanie powieści, a o nieustającą chęć rozwoju i głębi wypływającej z tworzonej przez siebie literatury. "W szpilkach od Manolo" i "Łatwopalnych" niestety tego zabrakło. Z tego właśnie powodu obawiałam spotkania z kolejną pozycją literacką, która wypłynęła spod pióra Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Czy w moim odczuciu "Brudny świat" uratował honor autorki i sprawił, że spędziłam miło czas w towarzystwie Kati i Tommy'ego? Jakie są moje przemyślenia po zapoznaniu się z miłosnymi perypetiami wielkiej gwiazdy rocka i jego współpracownicy? Czy warto jest poświęcić jej odrobinę wolnego czasu?

Wydaje mi się, że opisywanie fabuły tej książki jest całkowicie zbędne, ponieważ mogłabym go zawszeć w zaledwie kilku zdaniach. Polska autorka zdecydowała się na napisanie klasycznego fan fiction, które ukazuje czytelnikom magię uczucia, które połączyło wokalistę jednego z najbardziej pożądanych zespołów na świecie i prostą dziewczynę. Szczerze? Czytałam w swoim życiu co najmniej kilkadziesiąt tego typu historii. "Brudny świat" różni się od nich jedynie tym, że nim zainteresowało się jakieś wydawnictwo i w sposób profesjonalny zabrano się za jego obróbkę. Istotnym faktem wydaje się być również to, że tego typu teksty w większości przypadków tworzone są przez nastolatki, które niewiele jeszcze wiedzą o życiu. Agnieszka Lingas-Łoniewska poznała go o wiele lepiej, a dzięki temu mogła pozwolić sobie na dość ostre operowanie słownictwem, a także życiem swoich bohaterów. Czasami warto jest postawić wszystko na jedną kartę i najprościej w świecie zaszaleć. Obserwując polski rynek wydawniczy mam wrażenie, że autorzy zagubili gdzieś swoją spontaniczność i pasję. W chwili obecnej coraz większa część z nich ulega presji czasu i zamiast wysokopoziomowych książek, czytelnicy otrzymują do czytania ochłapy, które w żadnej innej sytuacji nigdy by nie powstały. Dlaczego więc dajemy na to swoje przyzwolenie?

Pomimo tego, że w trakcie czytania wyłapałam kilka mankamentów "Brudny świat" wybronił się tym co przemawiało na jego korzyść. Jestem pewna, że spory udział w tym wszystkim miał fakt, iż omawiana w dniu dzisiejszym lektura powstała bardzo dawno temu, a więc autorce nie towarzyszyła presja z zewnątrz. Może to wydawać się dziwne, ale widać to niemalże w każdym zdaniu tej książki. Tym bardziej jestem wściekła na Agnieszkę Lingas-Łoniewską, że w najnowszych swoich powieściach zatraciła swoje prawdziwe ja i wszystko to co sprawia jej naprawdę wiele przyjemności. Dzięki tej powieści przypomniałam sobie emocje, które towarzyszyły mi w trakcie zapoznawania się z "Bez przebaczenia" i nie mogłam się od niej oderwać, aż do ostatniej przeczytanej strony. Oczywiście nie wszystkie elementy tej pozycji literackiej przypadły mi do gustu, a o jeden konkretny jestem wręcz wściekła. Chodzi mi tu mianowicie o postać Jimo i choroby, która towarzyszyła mu od około drugiego roku życia. Zdaję sobie sprawę z tego, że powoli staję się monotematyczna, jednak nic tak bardzo nie wyprowadza mnie z równowagi, jak poruszanie w swoich tekstach poważnych tematów bez zdobycia odpowiedniej wiedzy w tym zakresie. Tym bardziej, że zaburzenie o którym mowa w całości tej powieści posiada swoją nazwę i mówi o nim co najmniej kilku specjalistów. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a już na pewno problem z mową nie bierze się znikąd i nie jest to w obecnych czasach żadną nowością. Agnieszka Lingas-Łoniewska potraktowała to po macoszemu i muszę przyznać, że odczuwam w tym zakresie naprawdę wielki niedosyt, a wystarczyłoby naprawdę niewiele, by w pełni zadowolić swoich czytelników.


Swoją drogą zastanawiam się nad specjalizacją pracownika służby zdrowia, do którego udawała się Kati wraz ze swoim synem. Pisarka nie udzieliła nam na temat żadnych informacji, a szczerze powiedziawszy byłabym tym bardzo zainteresowana. Istnieje kilka możliwych opcji w tym zakresie, jednak do chwili obecnej pozostają one dla mnie zwykłymi przypuszczeniami. Najchętniej postawiłabym tutaj na logopedę (lub neurologopedę), ale oni z kolei nie posiadają uprawnień, by można ich było tytułować w ten właśnie sposób. Pisanie na czuja w wielu przypadkach nie popłaca. Najczęściej ma to miejsce w przypadkach, gdy czytelnik odczekuje od książki czegoś więcej, niż niezobowiązującej lektury do poduszki. Tego typu utwory najczęściej nie poruszają nawet tak poważnych tematów, jak miało to miejsce w "Brudnym świecie". Zdaję sobie sprawę z tego, że osoba Jimo stanowiła poniekąd wątek poboczny, jednak mimo wszystko powinno się przyłożyć do tego co się tworzy. Tym bardziej, że powieść ta została wydana w Polsce kilka lat po swojej premierze w USA i autorka miała naprawdę sporo czasu, by popracować nad wszystkimi niedociągnięciami. Być może są to tylko moje prywatne fanaberie z racji wyuczonego zawodu i nikt prócz mnie tego nawet nie zauważył. Oczywiście to nie zmienia faktu, że całość tej pozycji literackiej czytało się naprawdę dobrze i wielu przypadkach byłam w stanie wczuć się w sytuację głównych bohaterów. Każdy z nich dźwigał na swoich barkach bagaż doświadczeń, jednak wspólnymi siłami udawało im się stworzyć coś pięknego.

"Brudny świat" chciałabym polecić fankom twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Niewątpliwie jest to jedna z lepszych książek tej autorki i aż żałuję, że utwory, które nie tak dawno miałam w swoich rękach, nie są nawet w połowie tak dobrze napisane, jak historia Tommy'ego i Kati. Jestem pewna, że spotkanie z tą powieścią okaże się dla czytelników naprawdę fajnym doświadczeniem i wciąż będziecie mieli ochotę na więcej. Na sam koniec przyczepie się jeszcze tylko do przewidywalności, którą dość wyraźnie obserwujemy przez ostatnich kilkadziesiąt stron tej powieści. Co prawda zakończenie tej pozycji literackiej mnie usatysfakcjonowało, jednak już od jakiegoś czasu było wiadomo, że tak to właśnie będzie wyglądać. Nie mówiąc już o tym, że wszyscy twórcy fan fiction mają okropną manierę do parowania wszystkich członków zespołu. Z kim? Przekonacie się o tym, gdy sami sięgniecie po debiut polskiej pisarki.

Moja ocena: 6/10

9 komentarzy:

  1. Lubie twórczość Lingas - Łoniewskiej właśnie ze względu na to, że potrafi grać na emocjach czytelnika. To co piszesz o synku Kati i mi się rzuciło w oczy, ale nie przeszkadzało za bardzo w odbiorze utworu. Niemniej warto byłoby zapoznać się z poruszanym tematem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi niestety bardzo przeszkadzało i już nie tylko dlatego, że jestem z wykształcenia logopedą, a dla zwyczajnego szacunku wobec czytelnika. Rozumiem, że ten tekst początkowo był gdzieś tam publikowany i powstawał bardziej z pasji, niż w celach zarobkowych. Nie mniej jednak potem przeszedł przez jednego wydawce, minęło kilka lat i "Brudny świat" dopiero został wydane w Polsce. Agnieszka miała naprawdę sporo czasu, by dopracować to. Już nie mówię o przytaczaniu nie wiadomo jak długich wykładów na ten temat, ale żeby chociaż tego biednego Jimo jakoś osadzić. Nie dość, że od najmłodszych lat swojego życia nie miał łatwo, to jeszcze biednego w tym miejscu nie potrafili nawet dobrze zdiagnozować.

      Usuń
  2. Dobra i treściwa recenzja. Książkę dopisuję do swojej listy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy ja to przeczytam? :( Czekam na jakąś atrakcyjną cenę, kupię i zatracę się w lekturze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam, że przeczytałam Brudny świat, kiedy funkcjonował jeszcze jako fanfiction. Ileśmy z dziewczynami łez wylały nad tym opowiadaniem... :D Miło wspominam, ale książki raczej nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że książka generalnie fajna. Ja ogólnie wolę książki Agnieszki z początków jej kariery, niż te które pojawiają się na polskim rynku wydawniczym w chwili obecnej. Tutaj denerwowało mnie kilka elementów, które mimo wszystko można było dopracować. Zdecydowanie autorka miała na to czas. No ale po co!

      Usuń
  5. nie znam twórczości tej pisarki, a fabuła tej książki wydaje mi się mało oryginalna i jakoś nie ciągnie mnie do tej historii, chyba jednak zacznę od innych jej powieści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze Ci się wydaje. Podobnych fan fiction w sieci jak mrówek. Ten niby jest ciut lepiej napisany i naprawdę wciąga, jednak ma również kilka mankamentów, które jak dla mnie są nie do przeskoczenia. Wstyd!

      Usuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy