Nie często zdarza mi się czytać książki, o których istnieniu dowiedziałam się po wcześniejszym obejrzeniu filmów nakręconych na ich podstawie. Zaczynają mi wtedy towarzyszyć mieszane emocje, bo nigdy nie jestem pewna, czy pierwowzór ekranizacji przypadnie mi do gustu skoro i tak już wiem o co w tym wszystkim chodzi. Zdaje sobie również sprawę z tego, że właśnie taka kolejność zapoznania się z wybranym przez siebie dziełem jest nienaturalna i całkowicie mija się z celem, ale czasami tak się po prostu zdarza i człowiek nie ma na to większego wpływu. Takim właśnie sposobem trafiłam na polecany mi przez Brata film pt.: "Dawca pamięci", który wywołał na mnie naprawdę pozytywne wrażenie i aż żałowałam, że do tej pory nie została nakręcona jego kontynuacja.
Na całe szczęście zostałam uświadomiona co do tego, że lubiany przeze mnie film został nakręcony na podstawie historii stworzonej przez Lois Lowry i nic nie stoi na przeszkodzie ku temu bym zapoznała się z twórczością tej autorki. W tym celu zarezerwowałam sobie jeden wolny wieczór, zaparzyłam sobie kubek ulubionej herbaty, by następnie dać się ponieść magicznej chwili, którą niesie za sobą każdorazowe spotkanie ze słowem pisanym.
Nastoletni Jonasz żyje w hermetycznym świecie, który pozbawiony jest jakichkolwiek uczuć i bliskości panującej pomiędzy poszczególnymi członkami społeczności. W miasteczku tym wszystko zostało przez nich zaplanowane z należytą czcią i dokładnością, więc nawet małżeństwa zostają dobierane na podstawie różnego rodzaju obserwacji, a osoby zainteresowane nie mają w tym zakresie nic do powiedzenia. Podobnie jest także w przypadku narodzin dzieci, które tak naprawdę nie są biologicznymi pociechami żyjących ze sobą osób, a zamiast tego zostają przez nich adoptowane. Mówiąc o tym należy wspomnieć, że ilość możliwych adopcji również jest odgórnie ustalona i nie ma nawet opcji, by dwoje dorosłych ludzi wzięło pod opiekę dwójkę dzieci tej samej płci. Takie obowiązywały zasady i wydawać by się mogło, że nie istnieje na całym świecie taka siła, która byłaby w stanie wywrócić cały ten system do góry nogami. Nadzieja na to pojawiła się w chwili, gdy podczas inicjacji dwunastolatków, główny bohater został wybrany nowym dawcą pamięci i rozpoczął swoje szkolenie w tym zakresie...
Rozpocznę może od tego, że film powstały na podstawie tej powieści, niemalże w stu procentach jest zgodny ze swoim pierwowzorem. Oczywiście znajdziemy między obiema wersjami kilka mniej (lub bardziej) znaczących różnic, jednak jestem pewna, że po obejrzeniu ekranizacji, mogłabym wcale nie sięgać po książkę, a i tak na jej podstawie byłabym w stanie stworzyć szczegółowy plan zdarzeń, który niemalże inaczej pasowałby do pierwowzoru. Muszę przyznać, że w zasadzie wcale mi to nie przeszkadzało, choć między mną a czytaną przeze mnie powieścią nie było już tego czegoś. Zdecydowanie nie polecam zapoznawania się z daną pozycją literacką, gdy wie się na jej temat już prawie wszystko. Uważam, że w film w porównaniu z książką wypadł znacznie korzystniej, choć tak naprawdę moje uczucia w tym zakresie mogą być uzależnione od kolejności w jakiej przyszło mi się zapoznać z historią Jonasza i jego przyjaciół. Niewykluczone, że gdybym podeszła do tematu jak należy i najpierw przeczytała jej wersję papierowo to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. W chwili obecnej ciężko jest mi powiedzieć coś więcej na ten temat, ponieważ nie ma to już najmniejszego sensu. Co się stało to się już nie odstanie i tyle.
Nie mniej jednak uważam, że "Dawca" jest jedną z ciekawiej napisanych powieści dla młodzieży. Moim zdaniem została ona całkiem nieźle przemyślana i choć w jakimś tam stopniu przypomina "Intruza" Stephenie Meyer oraz inne, które poprzez swoją treść nawiązują do przedstawienia czytelnikom wizji świata za kilkadziesiąt lat. Przez chwilę zaczęłam się nawet zastanawiać jakby to było zamienić się z bohaterami tego cyklu i spróbować dostosować się do obowiązujących ich reguł. Myślę, że co poniektórym z całą pewnością przydałoby się tego doświadczenie. Może wtedy zaczęlibyśmy bardziej doceniać to co posiadamy i w końcu nie mielibyśmy do czynienia z tak wielką ilością rozprzestrzeniającego się zła i każdy bez wyjątku miałby równe szanse na to być szczęśliwym.
Na całe szczęście zostałam uświadomiona co do tego, że lubiany przeze mnie film został nakręcony na podstawie historii stworzonej przez Lois Lowry i nic nie stoi na przeszkodzie ku temu bym zapoznała się z twórczością tej autorki. W tym celu zarezerwowałam sobie jeden wolny wieczór, zaparzyłam sobie kubek ulubionej herbaty, by następnie dać się ponieść magicznej chwili, którą niesie za sobą każdorazowe spotkanie ze słowem pisanym.
Nastoletni Jonasz żyje w hermetycznym świecie, który pozbawiony jest jakichkolwiek uczuć i bliskości panującej pomiędzy poszczególnymi członkami społeczności. W miasteczku tym wszystko zostało przez nich zaplanowane z należytą czcią i dokładnością, więc nawet małżeństwa zostają dobierane na podstawie różnego rodzaju obserwacji, a osoby zainteresowane nie mają w tym zakresie nic do powiedzenia. Podobnie jest także w przypadku narodzin dzieci, które tak naprawdę nie są biologicznymi pociechami żyjących ze sobą osób, a zamiast tego zostają przez nich adoptowane. Mówiąc o tym należy wspomnieć, że ilość możliwych adopcji również jest odgórnie ustalona i nie ma nawet opcji, by dwoje dorosłych ludzi wzięło pod opiekę dwójkę dzieci tej samej płci. Takie obowiązywały zasady i wydawać by się mogło, że nie istnieje na całym świecie taka siła, która byłaby w stanie wywrócić cały ten system do góry nogami. Nadzieja na to pojawiła się w chwili, gdy podczas inicjacji dwunastolatków, główny bohater został wybrany nowym dawcą pamięci i rozpoczął swoje szkolenie w tym zakresie...
Rozpocznę może od tego, że film powstały na podstawie tej powieści, niemalże w stu procentach jest zgodny ze swoim pierwowzorem. Oczywiście znajdziemy między obiema wersjami kilka mniej (lub bardziej) znaczących różnic, jednak jestem pewna, że po obejrzeniu ekranizacji, mogłabym wcale nie sięgać po książkę, a i tak na jej podstawie byłabym w stanie stworzyć szczegółowy plan zdarzeń, który niemalże inaczej pasowałby do pierwowzoru. Muszę przyznać, że w zasadzie wcale mi to nie przeszkadzało, choć między mną a czytaną przeze mnie powieścią nie było już tego czegoś. Zdecydowanie nie polecam zapoznawania się z daną pozycją literacką, gdy wie się na jej temat już prawie wszystko. Uważam, że w film w porównaniu z książką wypadł znacznie korzystniej, choć tak naprawdę moje uczucia w tym zakresie mogą być uzależnione od kolejności w jakiej przyszło mi się zapoznać z historią Jonasza i jego przyjaciół. Niewykluczone, że gdybym podeszła do tematu jak należy i najpierw przeczytała jej wersję papierowo to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. W chwili obecnej ciężko jest mi powiedzieć coś więcej na ten temat, ponieważ nie ma to już najmniejszego sensu. Co się stało to się już nie odstanie i tyle.
Nie mniej jednak uważam, że "Dawca" jest jedną z ciekawiej napisanych powieści dla młodzieży. Moim zdaniem została ona całkiem nieźle przemyślana i choć w jakimś tam stopniu przypomina "Intruza" Stephenie Meyer oraz inne, które poprzez swoją treść nawiązują do przedstawienia czytelnikom wizji świata za kilkadziesiąt lat. Przez chwilę zaczęłam się nawet zastanawiać jakby to było zamienić się z bohaterami tego cyklu i spróbować dostosować się do obowiązujących ich reguł. Myślę, że co poniektórym z całą pewnością przydałoby się tego doświadczenie. Może wtedy zaczęlibyśmy bardziej doceniać to co posiadamy i w końcu nie mielibyśmy do czynienia z tak wielką ilością rozprzestrzeniającego się zła i każdy bez wyjątku miałby równe szanse na to być szczęśliwym.
Moja ocena: 7/10
Ta książka chodzi za mną już od jakiegoś czasu. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że bardzo mnie zaciekawiłaś, chociaż nie przepadam za literaturą młodzieżową... może się skuszę i sięgnę po tę książkę, albo obejrzę film... plakat do filmu - niesamowity!
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie wiedziałam o istnieniu tej książki. Mój Brat skądś tam wynalazł film i oglądał go akurat, jak pisałam pracę magisterską. W chwili wolnej obejrzałam więc go na spokojnie, a potem rozmawiałam na jego temat z koleżanką, która co prawda go nie ogladała, ale powiedziała mi, że nakręcono go na podstawie książki. Zabrałam się więc za czytanie :)
UsuńBardzo podobał mi się Intruz, więc na pewno przeczytam Dawcę. A później film oczywiśćie :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/
"Intruz" jest tak kultową powieścią, że aż sama się dziwię, iż jego autorką jest Stephenie Meyer. Swoją drogą mam nadzieję, że pisarka zdecyduje się na napisanie kontynuacji tej książki.
UsuńPrzyznam, że fabuła mnie zainteresowała. Jeśli będę miała okazję to na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że ja nie miałam zielonego pojęcia o tej książce do chwili, w której mój Brat nie polecił mi filmu :)
UsuńObejrzałam film, podobał mi się, ale nie miałam już niestety później ochoty na książkę :)
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiam się, czy lepiej jest, gdy między filmem a książką pojawiają się pewne rozbieżności, czy raczej ekranizacja powinna być wiernym odzwierciedleniem swojego pierwowzoru. Wydaje mi się, że w obu przypadkach znajdziemy plus i minusy. Najlepiej jest najpierw sięgać po słowo pisane, a dopiero później obejrzeć film :)
UsuńMiałam przez pewien czas bardzo dużą ochotę na tę książkę, ale ostatnio mój zapał się zmniejszył i to dość znacząco. W związku z tym zastanawiam się, czy nie pozostanę jednak tylko przy planach obejrzenia ekranizacji - choć pewnie podobnie jak Ruda nie będę miała potem ochoty na książkę.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak :) Film jest wiernym odzwierciedleniem książki, a jedną z większych różnic jest po prostu fakt, że w ekranizacji (o ile się nie mylę) został dołożony wątek miłosny, a w każdym razie widać go o wiele wyraźniej. Ja czytałam książkę po zobaczeniu filmu i niby fajnie się czytało, ale to tak dziwnie, gdy masz świadomość co wydarzy się za chwilę.
UsuńObejrzałam film, bo koleżanka mi polecała. Była nim oczarowana. I rzeczywiście jest dość dobry. Jednak nie czułam już potrzeby czytania książki. Rzadko to robię. Wyjątek zrobię dla "Złodziejki książek", ale i to za kilka lat. Widziałam film, choć najpierw chciałam przeczytać książkę. ;)
OdpowiedzUsuńBo w zasadzie potrzeby już takiej nie ma :) Ja przeczytałam pierwszą część z ciekawości, ale jakoś bardziej mnie ciągnie to ekranizacji drugiego tomu, która mam nadzieje niedługo się ukaże, aniżeli do książki, którą gdzieś tam sobie posiadam.
UsuńWiedziałam, że film powstał na podstawie książki, ale mimo to najpierw n obejrzałam film. Nie przepadam za chadzaniem do kina, ale tym razem był to strzał w dziesiątkę i spędziłam tam przyjemnie czas. Po książkę tez na pewno sięgnę, jestem bardzo jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJa też nie jestem zwolenniczką wycieczek do kina, a zawsze gdy już ktoś mnie wyciągnie to wkurzam się, bo wiecznie inni siedzą w tym kinie i nadają jak kataryny. Masakra jakaś...
UsuńMam ją w planach od jakiegoś czasu :) I w sumie podobieństwo do "Intruza" mi jakoś nie przeszkadza, bo to była świetna książka ;)
OdpowiedzUsuń"Intruz" był czymś niesamowitym i choć przeczytałam go jakieś 6 lat temu (jedna z pierwszych książek, które przeczytałam kiedykolwiek) to nadal wracam do tej powieści. Tak jak już napisałam wcześniej, mam nadzieję, że Meyer w końcu napisze/wyda/zabierze się za pisanie jego kontynuacji.
UsuńJeszcze ksiazka i film przede mną , przyznaję, że chyba zacznę jeszcze bardziej polować na powieść :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
myslamipisane.blogspot.com
Koniecznie! :)
UsuńRzadko się zdarza, by ekranizacja była wierny odzwierciedleniem książki. Mam wielką ochotę poznać tę historię, ale chyba zacznę od książki właśnie;)
OdpowiedzUsuńNie oglądam w ogóle ekranizacji, pomijając Hobbita, który z książką wiele wspólnego nie miał, bo twórcy dużo dodali od siebie. Cóż, przyznam, że jakoś tak mam ochotę zapoznać się z tą pozycją, Intruza nie czytałam i nie zamierzam. Jednak odłożę to raczej na dużo później ^^
OdpowiedzUsuńMłodzieżą nie jestem, ale recenzja mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę parę lat temu i podobała mi się, muszę w końcu zabrać się za kolejne części. :)
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie zarówno książka, jak i film :)
OdpowiedzUsuńKiedy było głośno o filmie, sama też chciałam sięgnąć po książkę, ale teraz kiedy emocje opadły nie jestem już tego taka pewna.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że mój komentarz z góry skazany jest na zostanie usuniętym, ponieważ znowu podobam w nim adres mojego bloga: taki mam zwyczaj odkąd założyłam swojego pierwszego w życiu bloga czyli już kilka dobrych lat go praktykuję i nie chcę go zmieniać, bo mi osobiście on odpowiada. Mam jednak nadzieję, że zanim komentarz zostanie usunięty to zostanie przeczytany. Jeszcze raz chciałam Cię przeprosić za naruszenie regulaminu Twojego bloga, wiem, że każdy z nas ma swoje upodobania i zwyczaje i nikt nie lubi jeśli ktoś obcy narusza je w naszej prywatnej strefie. Przyznaję się, zachowałam się tutaj nie fair w stosunku do Ciebie, bo przedłożyłam swoje upodobania nad Twoje. Jeszcze raz przepraszam. I będę musiała przeprosić Cię kolejny raz za ten komentarz, który obecnie piszę, bo znowu postąpię w ten sposób. Nie robię tego złośliwe np. żeby Ci zrobić na złość. Po prostu jestem konsekwentna (podobnie jak ty z usuwaniem) i jeśli natkniesz się na jakiś mój komentarz na innym blogu to zobaczysz, że zazwyczaj pojawia się on wraz z adresem. Osobiście uważam, że umieszczanie adresów naszych blogów w komentarzach jest bardzo wygodne, bo właściciel bloga może w prosty sposób przekierować się na Twojego bloga ( niektórzy blogerzy mają po 5 blogów z z czego 4 nieaktywne stąd sama bardzo się cieszę jeśli ktoś poda adres swojego bloga w komentarzu). Mam nadzieję, że zrozumiesz po części moja motywację.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego bloga to na prawdę uważam, że jest on bardzo interesującym miejscem, a recenzja zachęciła mnie do przeczytania Dawcy, którego już sobie nawet zamówiłam ;) I pomimo drobnego spięcia pomiędzy nami, to bloga zamierzam odwiedzać, może od czasu do czasu będę zostawiać jakiś komentarz, który pewnie ty zaraz po przeczytaniu usuniesz. Dla mnie nie będzie to niczym przykrym, ponieważ komentarze piszę do właścicieli blogów, na których się pojawiają. Więc wystarczy mi, że ty go przeczytasz przed usunięciem. Na koniec chciałabym Ci podziękować za odwiedziny mojego bloga: nie wiem czy przeczytałaś choć jedną notkę czy tylko w złości dodałaś komentarz pod najnowszym wpisem, ale fajnie, że poinformowałaś mnie o usunięciu mojego komentarza, bo przecież jest wielu blogerów, którzy by tego nie zrobili. Jeszcze raz zachęcam do odwiedzin mojego bloga i bardzo gorąco pozdrawiam ;)
http://books-jewellery-leisure.blogspot.com/
.....
a teraz USUWAJ ;) nie musisz już o tym pisać u mnie, bo wiem, ze komentarz nie zostanie opublikowany, mam tylko nadzieję, ze TY go przeczytałaś ;)
dobranoc ;)
Absolutnie nie rozumiem Twojej motywacji, ponieważ w chwili obecnej 3/4 ludzi i tak posiada swoje konto przez aplikacje google, a w kręgach wyświetlają się linki do ostatnio publikowanych postów. W żadnym wypadku podawanie adresu nie jest dla kogokolwiek (no może z wyjątkiem Ciebie wygodne). Poza tym inaczej jest, jeśli autor komentarza napisze najpierw coś konstruktywnego, a co innego jak zdobędzie się na zaledwie dwa słowa na ten komentowanego postu, a całą resztę zajmuje nie wiadomo jak wielki zawijas dotyczący wypromowania Ciebie. Ty może nie masz tego w zamiarze, ale tak to wygląda.
UsuńNo ale zdaję sobie sprawę z tego, że Blogerzy młodszej daty mają to gdzieś i wiedzą swoje. Mój drugi komentarz u Ciebie celowo powtarzał pewne treści, ponieważ definitywnie nie rozumiesz tego co Ci napisałam. Nie widzę też potrzeby tego, by kasować powyższy komentarz. Ja nie mam niczego do ukrycia, a poza tym jedną z podstawowych funkcji blogów jest to, by na ich łamach dyskutować na różne tematy. W czym więc problem, by on został?
I tak w ramach wyjaśnienia, nie zdenerwowałaś mnie. Blogosfera nie zdecydowanie jest miejscem na tego typu uczucia, a już na pewno nie powinna być dla człowieka całym jego życiem. Mając lat naście może i bym się tym przejęła, bo i moja mentalność była inna. Teraz natomiast blog jest miły dodatkiem do całej reszty i naprawdę szkoda mi czasu na jakąkolwiek złość :)
ps. Mam nadzieję, ze się nie obrazisz, ale także usunęłam Twój komentarz ( konkretniej ten drugi). Doszłam do wniosku, ze jego treść pokrywa się z treścią pierwszego komentarza, który u mnie dodałaś, dlatego uznałam go za zbędny. Ja go przeczytałam i wiem co chciałaś mi przekazać, ale nie wszyscy czytelnicy muszę czytać o tym "spięciu" dwukrotnie. Jeszcze raz pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://books-jewellery-leisure.blogspot.com/