sobota, 27 listopada 2010

Jakub Żulczyk - Instytut

Z doświadczenia wiem, że bywają w życiu takie momenty, w których nie warto jest nastawiać się pozytywnie na cokolwiek, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że się rozczarujemy. Tak jest niestety ze wszystkim, a świat literatury stanowi na to najlepszy dowód. Dlatego czasami lepiej jest podejść do pewnych spraw z dystansem, by później cieszyć się z nich na całego. Biorąc w swoje łapki książkę Jakuba Żulczyka pt.: "Instytut" spodziewałam się niesamowitej i mrożącej krwi w żyłach przygody, która nie pozwoli mi zmrużyć oka jeszcze przed wiele dni. Co prawda poprzez swoją postawę złamałam - wyznawane do tej pory - zasady, jednak los uśmiechnął się do mnie i pierwsze spotkanie z twórczością polskiego pisarza mogę zaliczyć do udanych.

Ogólnie rzecz biorąc książka przedstawia nam historię siedmiu osób, które zostały zamknięte w stumetrowym mieszkaniu. Nikt nie może z niego wyjść, ani do niego wejść, ponieważ zarówno winda, jak i schody 'nie nadają' się do użytku publicznego. Najlepsze w całej sytuacji jest to, że tak naprawdę nikt nie wie o co w tym wszystkim chodzi. Prześladowcy za wszelką cenę starają się zniszczyć swoje ofiary psychicznie i co rusz podsyłają im wiadomości typu: "TO NASZE MIESZKANIE", albo "TO, CO NASZE, MA BYĆ PUSTE". Do głów naszych bohaterów przychodzą różne, dziwne rzeczy, jednak jak to się skończy nie wie nikt. Całość lektury zaopatrzona została również w dosyć obszerną biografię trzydziestopięcioletniej Agnieszki, która po kilkunastu latach małżeństwa przeniosła się do Krakowa opuszczając tym samym swoją biologiczną córkę Elżbietę. W nowym miejscu zamieszkania kobieta podjęła pracę w knajpce i zaczęła nadużywać alkoholu...


Muszę przyznać, że Jakub Żulczyk pisząc "Instytut" wykonał kawał dobrej roboty. Książka nie tylko została napisana łatwym i przyjemnym dla czytelnika językiem ale i także z nutą wyczucia i stopniowania narastających z biegiem trwania fabuły emocji. Dużym plusem lektury są także umiejętnie stworzone postacie, które towarzyszą głównej bohaterce w trakcie trwania opisywanego dramatu. Mają one w sobie to 'COŚ' i chyba nie zamieniłabym ich nawet na najbardziej idealne osoby świata...


Na sam koniec pozwolę sobie przytoczyć słowa, którymi główna bohaterka rozpoczyna przytoczoną przeze mnie wyżej historię swojego życia:


"Mam na imię Agnieszka. Moje mieszkanie ma na imię Instytut. Dwanaście godzin temu zostałam w nim uwięziona. Mój dom jest moim więzieniem. Nie mogę z niego wyjść. Nikt nie może do niego wejść."


Z pozoru jest to tylko sześć - dosyć krótkich - zdań, jednak według mnie są one na tyle mocne i intrygujące, iż to właśnie dzięki nim zatraciłam się w treści lektury od początku do samego końca. Dlatego też z czystym sumieniem mogę polecić 'Instytut' osobom o mocnych nerwach oraz takim, które otwarte są na poszerzanie własnych horyzontów. Zapewniam, że nie pożałujecie!


Wydawnictwo Znak, 2010

ISBN: 978-83-240-1433-0

Liczba stron: 240

Ocena: 8/10


Recenzja została napisana dla portalu Lubimyczytać.pl, od którego też otrzymałam książkę!

Przypominam także o KONKURSIE MIKOŁAJKOWYM!!! Do wygrania trzy egzemplarze książki "Aż śmierć nas rozłączy", których fundatorem jest Wydawnictwo Albatros.




10 komentarzy:

  1. Mam straszną chętkę na tę książkę, słuchałam jej trochę w Trójce i u ciebie ma wysoką ocenę, więc na pewno niedługo ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. od jakiegoś czasu chce ją przeczytać, ale na razie kolejne zakupy nie mają sensu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś niespecjalnie mam ochotę na tę książkę, ale może kiedyś zmienię zdanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Raz mam na nią ochotę, raz nie mam. Aktualnie nie mam jej w planach, ale może kiedyś... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż z reguły sceptycznie podchodzę do książek polskich autorów, to jednak ten "Instytut", nie wiem, czemu, ogromnie mnie kusi. Okładka intryguje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zachęciłaś mnie, nie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm recenzja zachęcająca ale książka nie w moich klimatach.

    OdpowiedzUsuń
  8. po Orbitowskich i Małeckich książkach z założenia mam spory dystans do twórczości grozy naszych rodaków. nie mówię jej nie, ale bywają bardzo pokrętne i zawiłe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za odwiedziny i obiektywne przyjęcie krytyki oraz rad!
    Zapraszam do siebie, wpadaj, czytaj, komentuj i podawaj dalej :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Generalnie nie gustuję w polskich twórcach. Wiem, że to niepatriotyczne, sprzeczne z moją profesją polonistki do której mam aspiracje itp, itd. Ale po przeczytaniu Twojej receznji zapragnęłam przeczytać tę książkę. Powiało dramatem psychologicznym i jakąś metafizyką. Lubię, bardzo lubię takie klimaty:)
    Pozdrawiam Kochana:)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Z miłą chęcią podejmuje dyskusje na temat recenzowanych książek, nie potrzebuje jednak wiadomości, które zawierają w swojej treści adresy Waszych blogów. Każdy taki komentarz będzie przeze mnie usuwany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Obserwatorzy